Ardra.pl

Polles z Aigai obserwuje horyzont.


19.04.2024

Od Słońca wszystko się zaczęło i na nim wszystko się zakończy – jak wykazała nauka - uformowało się przed pięcioma miliardami lat z tzw. proto-słońca – pewnego rodzaju „centrum” otoczonego dyskiem gazowo-pyłowym, gdy wnętrze owego „centrum” osiągnęło kilkadziesiąt milionów kelwinów, powstały reakcje termojądrowe tworzące gwiazdę. Później z fragmentów dysku pyłowo-gazowego rodził się układ słoneczny. Jeszcze (prawdopodobnie) przez kolejne 5 miliardów lat będzie stabilnie świecić (chociaż tak naprawdę nie można przewidzieć dalszych jego losów poza bardzo wiarygodnymi naukowymi teoriami) i dojdzie do tzw. rozbłysku helowego w otoczce jądra, po którym gwiazda zwiększy swoje rozmiary, aż poza orbitę Ziemi, stając się czerwonym olbrzymem i pochłaniając kilka planet, po czym zmniejszy się przekształcając w białego karła, poniekąd kończąc swoje metamorfozy. Tak też zakończy się istnienie planety Ziemi ze wszystkim co na niej istniało przez prawie 10 miliardów lat.

Wraz z najdawniejszym okresem historii cywilizacji, pomiar niebiańskiej drogi Słońca stał się (co oczywiste) głównym miernikiem czasu, ujarzmiono go - czyli - opanowano, określono i zogniskowano ruchy Słońca (Księżyca oraz położenie gwiazd stałych, a także ruchomych z naszego układu słonecznego). Początki tego przedsięwzięcia odbywały się nie bez problemów, ponieważ widmowego ruch głównej gwiazdy po sklepieniu niebieskim nie można było obserwować gołym okiem. Drogi słonecznej nie dało rady śledzić także na tle gwiazdozbiorów; za dnia nie widać map gwiazd - przeszkadza temu rozproszone w atmosferze światło słoneczne. Ruch dobowy Słońca zatem, zaczęto mierzyć obserwując cień wbitego pionowo kija, prętu, gnomonu – z którego powstał później pierwszy zegar słoneczny.
We wczesnej starożytności zaczęto również obserwować przed-słoneczne wschody jasnych gwiazd, szczególnie w starożytnym Egipcie (Mezopotamii, Indiach) – gdzie przed-słoneczny wschód Syriusza zwiastował wylewy Nilu, było to związane ze zbiorami i urodzajem. Z kolei w Mezopotamii Syriusz zwiastował upały (wznosił się do góry wraz z początkiem lipca). Podobnie w Helladzie, w Delfach liczono tzw. rok syriuszowy od początku najgorętszego okresu, w czasie pełni lata, kiedy skwar osiągał swoją kulminację, czas ten poświęcono Apollinowi.
Ogólnie astronomia powstawała (także) na bazie obserwacji obiektów znajdujących się na niebie i zachodzących zmian w przyrodzie, które te obiekty symbolizowały (zdawały się symbolizować, wyznaczać). Inną z widocznych gwiazd była (jest) poranna i wieczorna Jutrzenka-Wenus, symbolicznie wkomponowana w liczne mity.
Słońce określane było jako siła twórcza oddziałująca na wszystko wokół – wszak m.in. rośliny wyrastają z gleby będącej uprzednio zapłodnioną nasionami i energią tegoż świetlistego koła. Oślepiający okrąg sunął po niebiosach i nikt w starożytności nie wiedział jaka jest jego natura, poza paroma oczywistościami, czyli np. że daje ciepło, światło itp. Kapłani różnych religii personifikowali gwiazdę z bogami, najczęściej głównymi - Ra, Surja, Aszur, Helios, Mitra, Sol Invictus.
Często w zadziwieniu wpatrywano się weń, lecz tylko wtedy, gdy było to możliwe, czyli podczas zachodów i wschodów. Uskuteczniali to np. pitagorejczycy jako pewnego rodzaju kontemplację - czerpali zeń inspirację oraz energię.

Hellen, uczony Anaksagoras (V w. p.n.e.) jako pierwszy publicznie stwierdził naturalistycznie, że jest ono (ona/on) czymś w rodzaju rozżarzonego, iskrzącego się kamienia, zapewne bardzo dużego (wielu mu współczesnych, uznało to za niedorzeczne bluźnierstwo). Później, na setki lat został utrwalony dogmat Arystotelesa twierdzący, że ciała niebieskie zbudowane są z innej materii niż Ziemia, z tzw. piątego elementu, a Słońce jest nieskazitelnie czyste. Przez stulecia nie było technologii, aby to sprawdzić, chociaż już w starożytności wielu uczonych wiedziało, że tak nie jest; w głównym obiegu funkcjonowały jednak inne poglądy. Na styku renesansu i nowożytności Galileusz przy pomocy własnoręcznie skonstruowanej lunety (czym wzbudził ogromne oburzenie wśród teologów rzymsko-katolickich) dostrzegł m.in. plamy na Słońcu, przy czym negowano go, twierdząc, że to plamy na lunecie – wada instrumentu optycznego.
Natomiast wcześniej Mikołaj Kopernik badający liczne źródła i dokonujący własnych obserwacji oraz obliczeń wprowadził (odnowił) teorię heliocentryczną, odsuwając dogmat geocentryczny w cień.
Naturę Słońca – faktyczną z perspektywy stricte naturalistycznej, określono dopiero w czasach nowoczesnych, poczynając od Jeana Baptiste Perrina, opisującego potężne reakcje jądrowo wewnątrz gwiazdy. Wcześniej ludzie byli w stanie zbadać tylko mechanikę Słońca.

Drugim z widocznych ciał na niebie jest Księżyc, jego obserwacje odgrywały przez wieki bardzo ważną rolę w rozwoju cywilizacji i astronomii (w ogóle życie na Ziemi jest możliwe dzięki niemu). Księżyc świeci odbijając światło słoneczne - co stanowiło domysły już u Arystotelesa - a jednoznacznie stwierdzono to, dopiero na początku XIX wieku. W czasach antycznych fazy księżyca, ich natura, stanowiły zagadkę, jednak nie stało to na przeszkodzie praktycznego wykorzystania tego zjawiska - aby określić rachubę czasu. Miesiące liczyło się od nowiów Księżyca, natomiast fazy Księżyca (pierwsze i mało dokładne) przyczyniły się do podziału miesiąca na tygodnie liczące po 7 dni.
Cykl Słońca, czyli rok, w którym Ziemia dokonuje jednego obiegu gwiazdy trwa 365 dni (z kawałkiem), pełnie oraz nowie Księżyca odbywają się co 29 dni (z kawałkiem).
W Babilonie i Egipice ustalono 12 miesięcy/rok (miesiąc od nowiu/pełni do nowiu/pełni) i 12 znaków zodiaku. Koło ma 360 stopni, niebo podzielono na 12 cześci, każdej dopasowano konstelacje (wcześniej nazwane). W taki sposób dokonano pewnego rodzaju uporządkowania.
Egipski rok solarny trwał 360 dni, różnicę 5 dni uzupełniono dodając tzw. dni epagomenalne kończące rok w drugiej cześci lipca. Ludność wierzyła, że podczas dni tych narodziło się pięciu bogów; nie uznawano owego czasu za zbyt szczęśliwy, a szczególnie dnia poświęconego Setowi. Starano się nie robić wtedy nic ważnego.

Słońce i Księżyc oddziałują bezpośrednio i nieustannie na wszystko co dzieje się na Ziemi, a nasz układ słoneczny ma jeszcze inne ciała niebieskie (planety); chociaż na poziomie naturalistycznym nie wykazano bezpośredniego i dużego oddziaływanie reszty obiektów na ziemskie życie (jednak oddziaływanie grawitacyjne występuje).

Te dwa wielkie obiekty szybujące po jałowych stepach kosmosu, razem z Ziemią i całym układem słonecznym, od czasów nowożytnych zostały odmitologizowane, lecz ich symboliczna wartość na przestrzeni wieków została wykuta w ludzkich (pod)świadomościach.
A czym jest Ziemia, z perspektywy gwiazdy centralnej naszego układu, na tle bezkresnych mroków przeszłości nieskończonych liczb galaktyk? - małą drobinką, ale to na niej powstało biologiczne życie.
Starożytni odczuwali niewiadomą promieniującą od nieboskłonu do którego nie mieli dostępu (oraz przyrody). Dzisiaj odczucie to prawie zaniknęło - ludzkość wysyła tam tylko różne blaszaki, ułatwiające życie i badające nowe rzeczy; oraz planuje podbijać kosmos (tymczasem na Ziemi wzajemnie się niszczy i zabija).

Słońce i Księżyc, starzy bogowie, zostali zrzuceni z cokołu, stało się to wraz z nadejściem chrześcijaństwa w swoich instytucjonalnych formach. Niebo - stare helleńskie, platońskie Niebo – w instytucjonalnych religiach na przestrzeni wieków zostało synonimem pośmiertnych krain (równoległych światów duszy); czy też jedną krainą wiecznej pośmiertnej bytności - gdzie udadzą się wyznawcy określonej religii.
Zatem Ziemia przestała być nieodgadnionym potencjalnym rajem, tylko miejscem przejściowym. Po tym jak europejska tradycja helleńsko-rzymska uległa judeo-chrześcijaństwu, bogowie zmienili swoje formy, a przyroda, zwierzęcość, seksualność zostały częściowo wyparte i zduszone.

Z niemałą zadumą, dekadentyzmem, czasami przerażeniem obserwowali wielką zmianę religijną zaistniałą w IV w. ówcześni tradycjonaliści i neoplatonicy; konserwatyści i uczeni.
Wartym przytoczenia i ciekawym przykładem jest sposób w jaki ujął to David Herbert Lawrence w swojej ostatniej pracy poświęconej symbolice Apokalipsy (Janowej), skończonej trzy miesiące przed śmiercią na gruźlicę – można odnieść wrażenie, jakby pisanej z perspektywy wykształconego neoplatonika zabłąkanego gdzieś między IV i V w. po części nie mogącego się pogodzić z odejściem starego tradycyjnego ładu (faktycznie pisanej w trochę innym kontekście w XX w. Autor m.in. stał w opozycji do purytańskiego angielskiego świata, co także przełożyło się na jego badania nad kulturą).

(z: D. H. Lawrence, Apokalipsa; zacnym posłowiem opatrzył prof. Piotr Nowak, ostatnie przesłanie poety będące tą pracą)

(…) Słońca obdarzonego wspaniałym, dzikim życiem, spoglądającego na nas i dającego nam siłę i wytchnienie, cudownego i podążającego swoją drogą Słońca. Kto powiedział, że Słońce nie może do mnie mówić! Słońce posiada wspaniałą ognistą świadomość, której niewielka cząstka płonie także we mnie. Gdy pozbędę się resztek osobistych uczuć i myśli, gdy dotrę do swojego nagiego, słonecznego ja, wówczas wraz ze Słońcem stworzymy wspólnotę, płomienną wymianę, w której ono daje mi życie, życie słoneczne, a ja wysyłam mu niewielki płomyk światła ze świata jasnej krwi. Ogromne Słońce, jak wściekły smok, nienawidzi naszej skołatanej osobistej świadomości. Powinni uświadomić to sobie wszyscy współcześni plażowicze, gdyż rozkłada ich na części dokładnie to samo Słońce, które brązowi ich skórę. Słońce zaś, jak lew, lubi jasnoczerwoną krew życia i potrafi ją nieskończenie wzbogacić, jeśli tylko wiemy, jak przyjąć jego dar. Ale nie wiemy. Utraciliśmy Słońce. A ono może jedynie na nas padać i nas niszczyć, rozkładać jakąś wewnętrzną cząstkę nas samych i zamiast być darczyńcą życia, jest smokiem zniszczenia.
Utraciliśmy też Księżyc, chłodny, jasny, niezmiennie zmienny Księżyc. To on koił nasze nerwy, wygładzał je jedwabistą dłonią swego blasku, koił je, przywracając im spokój i równowagę swoją chłodną obecnością. Księżyc jest bowiem kochanką i matką naszych cielesnych płynów, bladym ciałem naszej nerwowej świadomości i wilgotnej fizyczności. Ach Księżyc potrafi nas łagodzić i uzdrawiać jak wspaniała, chłodna Artemis swymi ramionami. Lecz utraciliśmy go, w naszej głupocie ignorujemy go, a on spogląda na nas złym spojrzeniem i chłoszcze nas batem nerwów. O, strzeżcie się gniewnej Artemis nocnego nieba, strzeżcie się gniewu Kybele, strzeżcie zemsty rogatej Astarte.
Kochanków, którzy nocą strzelają do siebie w straszliwym samobójstwie miłości, do szaleństwa doprowadziły zatrute strzały Artemis. Księżyc jest ich zawziętym wrogiem. Strzeż się gorzkiej, zwłaszcza upojnej nocy, jeśli Księżyc jest przeciwko tobie.

Być może brzmi to nonsensownie, ale tylko dlatego, że jesteśmy głupcami. Naszą krew i Słońce łączy wieczny, fundamentalny związek. Podobny związek łączy nasze nerwy i Księżyc. Gdy harmonia tej wzajemnej relacji zostanie utracona, zmieniają się one w potężne smoki zniszczenia i obracają przeciwko nam. Słońce stanowi potężne źródło żywotności krwi, wzmacniające nas swoją mocą. Wraz z chwilą, w której stwierdzimy, że jest ono wyłącznie kulą gazu, sprzeciwiamy się mu, a strumień życiodajnych promieni słonecznych zmienia się w subtelną siłę, uderzającą w nas z niszczącą mocą. To samo tyczy się Księżyca, planet i wielkich gwiazd. Albo nas budują, albo niszczą. Nie może być inaczej.
Stanowimy jedność ze wszechświatem.


Pewni poeci, poetki mają wgląd w epifanie starych bogów; i nie tylko starych bogów. Cyceron mawiał, że poeci rodzą się, a mówcą, każdy może zostać. Nie wiem co znaczy słowo poeta, ale prawdziwa poezja jest zawsze pochodną, i sama domaga się wyrażenia (a mówcą nie może zostać każdy, no niby może, ale najwybitniejsi opierają się na wzmożonej wiarygodności i naturalności). Platoński sposób myślenia nie miał nigdy na względzie żadnej teologii, przynajmniej w swym finalnym kształcie; nie chodziło o mity, tylko o prawdę ponad teologiami - odkrycie praw jakie rządzą światem fizycznym i mentalnym, duchowym, metafizycznym; co z całą wyrazistością platonicy przejęli od pitagorejczyków.
Światy powstają i upadają - starożytny świat intelektualnej tradycji helleńskiej w postaci prymarnej, tradycyjnej zaginął na ponad tysiąc lat (W Cesarstwie Bizantyńskim wcale się aż tak nie zachował). Został w pewnej skali odtworzony dopiero w Renesansie. W związku z tym wielu neoplatoników żyjących w IV-V w. porozrzucanych po kontynencie, potraciło cały dorobek i potencjał myśli - jednak ich historie były jednymi z milionów, świat (jak się okazało) wielce nie ucierpiał na ich zakończeniu. Chrześcijanie zaś wnieśli nowe, inne wartości, natomiast stare – w dużym stopniu – zostały zmiecione z powierzchni ziemi. Neoplatonizm mógł funkcjonować obok chrześcijaństwa zamiast zostać wykluczony, lecz tak się nie stało; nie wyniesiono wielkości myśli helleńskiej do nowej tradycji religijnej, a jej mroków nie ubrano w symbole i nie przetłumaczono.
W IV w. hierarchowie kościelni wkomponowali judaistyczną myśl oraz pisma w nową religię, uznając ją za jedną z podstaw nowej teologii, pomimo, iż to przeciwko niej stanął Chrystus; co było pewnego rodzaju samo-zaprzeczeniem nowego kultu rzymsko-katolickiego opartego na opowieści – logoi Piotrowej, z miastem imperialnym Rzymem, wybranym (w kontynuacji) na stolicę religijną.
Teologiczni namiestnicy patriarchatów nowego wyznania, wyeliminowali wszystkich konkurentów. Nauki oparte na interpretacjach ewangelii i biblii, zostały przez doktrynerów uznane za jedyne słuszne. Od czasów Konstantyna Wielkiego (początek IV w.), kiedy chrześcijaństwo zaczęło mieć przewagę nad konkurencyjnymi religiami i filozofiami do okresu panowania cesarza Teodozjusza (koniec IV w.) rozrosło się na tyle, że zapanowało całkowicie. Wtedy też popełniono wielki błąd (będący faktycznie kontynuacją przeszłych czasów, tylko zastosowany w inny sposób, zwiększony), który zaważył na następnych setkach lat tzn. utożsamiono boga z utrzymywaniem instytucji państwowych - identyfikowano zatem władców jako boskich namiestników na Ziemi.
W Cesarskim Rzymie, cesarze byli pretendentami do stania się bogami (pośmiertne ubóstwianie miało charakter głównie polityczny), w co i tak nikt (nieliczni) z obywateli Rzymu nie wierzył; natomiast w teokracjach późniejszych (chrześcijańskich) władcy byli boskimi pomazańcami, co ostało się, aż do XIX wieku - w co ludność (raczej, zależy od kraju i statusu) w znacznej mierze wierzyła (szczególnie w wiekach średnich). Bóg, święci i rytuały, a za tym również wykorzystywanie postaci Chrystusa do celów tzw. własnych - sankcjonowały władzę, przywileje i dostojeństwa. (Lecz nie było to nic nadzwyczajnego ponieważ w innych wielkich religiach stosowano podobne schematy, od czasów najdawniejszych).
(Chodzi o to, że na przestrzeni stuleci funkcjonowania rzymskiego-katolicyzmu itp.) Platońsko-chrześcijańska przemiana wewnętrzna metanoia nie została (praktycznie) nigdy (na większą skalę) ani wprowadzona, ani ukazana. Świat stał się m.in. trwogą (vanitas) z mitologii Żydów (stworzoną przez zręcznych artystów, pisarzy, kapłanów – a ostatecznie skompilowaną ok. II-I w. p.n.e.) Być może właśnie to stało się grzechem pierworodnym tej wielkiej tradycji europejskiej. Nie afirmowano życia i świata, nastał dualizm świata materialnego i świata (przyszłego) wiecznego; więc poniekąd m.in. gnostyckie idee triumfowały. Niemniej trzeba podkreślić, że odpowiadały one faktczynym własnością świata stworzonego przez człowieka; świata pogrążonego w wojnach i kryzysach.
I patrząc globalnie, idee te przedstawiają rzeczywisty stan życia na planecie - świat (obecnie i dawniej) wygląda niczym z mitu, jakby stworzył go pierwotnie jakiś Demiurg (w akcie długiej ewolucji form, niekoniecznie osobowy w rozumieniu ziemskim), który przestał kontemplować Najwyższego Boga i w znudzeniu zaczął kreować, po czym w owym stworzeniu usidliły się (samoistnie) wiedzione przynętą rozkoszy zmysłowych, niezliczone ilości innych duchów, które następnie w nim utknęły, zapominając skąd pochodzą, i odbywając liczne reinkarnacje, metamorfozy – zatem w tej wersji (gnostyckiej), z perspektywy obecnego zbiorowego stan umysłowego ludzkości, świat jest tragi-komedią, farsą lub poniekąd nawet komedią, i to nie boską.
Chrystus zaś (jako postać w dziejach), Wielki Rybak, Król Rybak (z resztą jak wielu innych tzw. wielkich nauczycieli) - miał dobrowolnie urodzić się, aby pozostawić pewne przesłanie dla innych, stało się to w czasach początków Cesarstwa Rzymskiego, gdy ludzkość przeważnie karmiła zmysły.
Warto zadać pytanie czy to łowienie udało się? Raczej wątpię, ale wzniosłe idee pozostały m.in. w nowotestamentowych ewangeliach i apokryfach (czyli ewnageliach nieuznanych przez instytucje kościoła).

Natomiast platonizm jako wielka myśl europejska, ewoluował, od najczystszej postaci w czasach post-klasycznej Hellady, przez medioplatonizm z czasów hellenistyczno-rzymskich, aż po neoplatonizm, gdy Teologia platońska przyjeła formę złączoną z całym dorobkiem tradycji hellońsko-rzymskiej. Podobnie sam Platon swoje poglądy modulował i rozwijał.
Z kolei chrześcijaństwo jako doktryna, pobrało tylko kilka elementów z platonizmu, i zdaje się, że nie było - mimo wszystko - szans pogodzić świata helleńskiego ze światem judaistycznym; m.in. Klemens Aleksandryjski, Orygenes, Tertulian głowoli się jak połączyć stare idee antyczne z nowymi - następnie położyli skutecznie podwaliny pod dwieście lat późniejsze nadejście nowej doktryny, opierającej się na m.in. tradycji judaistycznej i na przesłaniu misjonarza Pawła z Tarsu, czyli Żyda, obywatela rzymskiego, który stanął przeciwko religii Żydów, fundując faktyczne początki chrześcijaństwa. Paweł głosił wyzwolenie przez Chrystusa i wolność, przy czym - jak się zdaje - sam wierzył w rychłe ponowne nadejście mesjasza.
Nowa religia poradziła sobie także z manicheizmem i mitraizmem, czyli głownymi konkurencjami z III w. Z kolei w V w. musiał zniknąć również neoplatonizm, jak i tradycyjne religie.

W początkach funkcjonowania pierwszych gmin chrześcijańskich (I-II w.), Hellenowie, Rzymianie nie przywiązywali wagi do nowo formującego się kultu, mając zazwyczaj podejście doń ambiwalentne, kult jednak istniał w obrębie prawa rzymskiego i musiał się do niego dostosowywać. Konflikty regionalne występowały głównie między chrześcijanami a Żydami.
Do dziś zachowała się np. korespondencja między cesarzem Trajanem i Pliniuszem Młodszym (namiestnikiem terenów dzsiejszej Azji Mniejszej), w której ten drugi zastanawia się nad istotą nowego kultu i jego sensem; m.in. po tym jak wedle plotek chrześcijan posądzano np. o kanibalizm (jedzenie jakiegoś ciała), a donosili m.in. Żydzi będący od dekad skonfliktowani z wyznawcami Chrystusa. Z perspektywy rzymskiej trzeba było unormować nowe zachowania względem przestrzegania prawa i obyczajów. Cesarz Trajan nakazał być wyrozumiałym, ale przestrzegać prawo. Natomiast chrześcijanie wtedy nie byli jeszcze złączeni z doktryną (w rozumieniu czwarto-wiecznym), której nie było, jak i z mitologią judaistyczną.
(Można z resztą uznać, że) Jezus w tradycji rzymskiej (z pierwszych wieków Cesarstwa) ostał sie jako Syryjczyk, który położył podwaliny pod nową religię pochodzącą z rubieży Imperium - której droga od powstania do zwycięstwa trwała prawie 400 lat.

W starożytności, Rzymianie byli dość pobożnymi ludźmi, w czasach schyłku antyku wierzono - zazwyczaj - w Jedno Bóstwo Niebiańskie, które zwykło przemawiać w różny sposób do obywateli. Obok tego oczywiście istniały całe tuziny różnych bogów regionalnych, czego miejsce zajęli późniejsi święci chrześcijańscy. Rzymsko-helleńscy bogowie w przeciwieństwie do boga Judaizmu, nie wykluczali innych bóstw mówiąc, że ludzie mają nie mieć innych bogów, niż bożek regionalny Jahwe. Bogowie rzymscy wyzbyli sie pychy, czasem byli obojętni wobec ludzi, ale nigdy despotycznie pyszni, czy jawnie autorytarni. Jak uznawali obywatele rzymscy, wielu bogów pomagało, gdy zwracano się do nich z potrzebą.
I pierwsi chrześcijanie także wierzyli w Boga (Ojca) Niebieskiego, później wraz z rozrostem kultu, podmieniając go (także) na boga z tradycji judaistycznej - a m.in. proroka Żydów, Mojżesza absorbując do tradycji rzymsko-katolickiej, gdy powstał dogmat.

W świecie starożytnym częścią tradycji państwowej rzymskiej (helleńsko-rzymskiej) było pytanie o rade bóstw - ale nie tylko - ludzie ogólnie chcieli znać przyszłość, chcieli uzyskać pewne sugestie dla potencjalnych czynów, uzyskać porady, wsparcie, czy aprobaty. Dlatego też stosowano różne rodzaje dywinacji, przeróżne metody, które w pewnych okresach dziejów szczególnie u schyłku jedności Cesarstwa, przeradzały się nawet w rodzaje natręctw.
Obok sporej ilości państwowych rytuałów, które uskuteczniali m.in. augurowie i haruspikowie - czyli specjalnie wyznaczeni do tego kapłani, urzędnicy, niekiedy obywatele do dywinacji używali tego co mieli pod ręką np. kamieni, patyków, okoliczności, przypadkowych zdarzeń, naoczności itp. – tzw. znaków, a metody opierały się o pewnego rodzaju błądzenie losowe.
W Rzymie sprawami państwowymi (od pra-początków państwa) kierowała często wola bogów, co przerzuciło się również po części na fragmenty świadomości u społeczeństwa - na swoiste traktowanie sacrum jako pierwiastka czynnego w życiu ludzi, czynnego w ingerencji na Ananke i Fatum w życiu poszczególnych istnień.
W czasach klasycznych oraz hellenistycznych, Hellenowie do bóstwa udawali się po porady zazwyczaj tylko w sprawach istotniejszych. Z wątpliwościami udawano się więc m.in do Delf do wieszczki Pytii. Przyszłość i porady mogły być ujawnione tylko przez wyrocznie, kapłanki, kapłanów. Transcendencja mówiła przez wyrocznie znajdujące się w stanach transu lub pół-transu, wieszczki miały predyspozycje do uskuteczniania takich czynności lub były wcześniej do nich wychowywane.
Sacrum (bogowie) nie tylko udzielało porad dotyczących spraw politycznych - często do Delf wysyłano politycznych delegatów, aby poradzić się Apollina np. w sprawach wojny i sojuszy, czego najstarsze wzmianki pisemne znajdują się u Herodota (V w. p.n.e.) - sacrum udzielało porad także w sprawach zwykłych, ogólnoludzkich - często strzegło moralności i etyki u Hellenów, doradzając, łajając i odradzając. Pytie (zwykle) mówiły wierszami, pół-wierszami w sposób poetycki lub w taki sposób starano się układać ich wypowiedzi.
Zaś za najdawniejszą z helleńskich uważano wyrocznię w Dodonie, gdzie przed Hellenami, Pelazgowie mieli swoje święte miejsce i wyrocznię, składali tam ofiary i pytali o radę. Dodońska mądra wieszczka miała także poradzić - wedle przekazu z tradycji zaistniałej już w czasach klasycznych - aby Pelazgowie przyjmowali sąsiednich bogów jak swoich (inkorporowali), uznała (wieszcząc), że ludzie mogą posługiwać się imionami bogów sąsiednich (obcych) przy prośbach i ofiarach, m.in. w taki też sposób Pelazgowie zasymilowali się z ludami Hellady, Peloponezu - jedną wiarą.

Na przestrzeni stuleci obok tego wszystkiego istniało oczywiście gro racjonalistów, którzy patrzyli z dużym dystansem na takie praktyki, racjonalizm jednak istniał dość plastycznie wkomponowany w irracjonalizm, i na bazie przenikania się tych dwóch pierwiastków w świecie helleńskim zaistniała nauka - podwaliny pod nowy europejski sposób myślenia.
Faktem jest, iż wielką tradycję europejską zawdzięczamy temu, że w VI i V w. p.n.e. na owym fragmencie kuli ziemskiej zaczęło rodzić się sporo osób charakteryzujących się czystym myśleniem w podejściu do ontologii rzeczywistości i fundamentalnych spraw jakie stoją u podwalin istnienia. W wydaniu helleńskim pojawiło się także ściśle techniczne myślenie, idące mniej więcej od Pitagorasa, przez Euklidesa, Archimedesa, Hipparcha, po Diofantosa, i dalej; a boginie, bogowie istnieli obok, istnieli i przemawiali.
Z kolei neoplatonicy działali czynnie do VI w. Wiele wieków później, gdy szeroko pojęta myśl spekulatywna miała swój renesans w epoce Renesansu, dała podwaliny pod tzw. „nowożytność” i dziesiątki nowych odkryć.

W starożytności tradycyjna myśl spekulatywno-irracjonalna była bardzo rozbudowana i funkcjonowała obok platonizmu i (później) neoplatonizmu (po części o niego zahaczając). Wyglądała tak, że np. uczony, wieszcz Polles z Aigai pisał dzieła jak: Dywinacje z lotu ptaków, Dywinacje z wiatrów, Dywinacje etruskie, Dywinacje z lotu ptaków u Homera, Księgi o piorunach i jak się przed nimi ustrzegać, O drobiu (kur używano do dywinacji już od czasów dawnych tzw. Alektriomancja), O świętej mowie, O imitacji głosu zwierząt, pisał O Arytmetyce, O Symbolice. Powstawało bardzo dużo prac. Do czasów dzisiejszych (prawie) nic się nie zachowało, dzieła pisemne zaginęły, zostały również zniszczone.
Imitacje dźwiękowe, różne, także zwierząt, ptaków używano niekiedy w rytuałach; używały ich również mistyczki neoplatońskie, śpiewaczki, śpiewacy itd. Były częścią misteriów, podobnie jak muzyka - świat ten jednak przeminął (jego istnienie zostało poniekąd zachowane w ludzkich podświadomościach).
Samą sztukę dywinacji Hellenowie wywodzili z czasów legendarnych, przypisywali jej powstanie m.in. Melampusowi występującemu u Homera i Hezjoda - dzieła dwóch wielkich pieśniarzy komentowano czynnie do końca antyku.
Chrześcijanie także używali dywinacji, z czasem ich zabroniono. Podobnie wizje (czy przepowiednie) ostały się w świecie nowej religii i były szeroko używane i komentowane przez wieki (do dziś z resztą). Jest to naturalna forma funkcjonowania sacrum (mistyki), niezależnie od religii i ich dogmatów.

Antyczna Europa szła w stronę neoplatonizmu jako przodującej formy intelektualnej, nastąpił jednak kryzys IV-V w. m.in. zapaść ekonomiczna, najazdy barbarzyńców, dekompozycja państwa. Chrześcijaństwo (główne, patriarchowie) wprowadzili nowe pisma i nowe wartości.
Cesarz Julian w połowie IV w. próbował wrócić do form tradycyjnych, rozumiał na czym polegał sukces chrześcijan, i chciał także religię tradycyjną zacząć prowadzić w tę stronę m.in. wprowadzając publiczną pomoc dla biednych i najsłabszych, jednak jego krótkie rządy w czasach spowitych dekadentyzmem starych form religijnych, zakończyły się podczas kampanii wojennej na Persję. Później już żaden władca nie miał takich reform w planach. Rewolucja chrześcijańska zwyciężyła.

A ognisty okrąg, jasne Słońce wciąż obojętnie, wiecznie nadchodzi. W 1672 roku Isaac Newton napisał dzieło pt. Nowa teoria światła i kolorów stwierdzając, że białe światło to zmieszane, o różnych załamaniach, barwy tęczy. Obserwując m.in. krople deszczu, wilgoć, wodę przeszytą słonecznym światłem. Wcześniej przekopując się przez liczne ezoteryczne prace, które były dlań, w licznych odkryciach, inspiracją. Podobnymi inspiracjami kierowali się antyczni neoplatonicy, zanim świat nie wpadła w kryzys.