Ardra.pl

Demona Laplace'a pamięci żałobny rapsod.


08.06.2023

Perspektywy.

Każdy człowiek jest w stanie zobaczyć tyle, na ile pozwala mu jego własny rozum, poznanie i pamięć, jest to rzeczą oczywistą, ale tylko z pozoru, faktycznie nie jest to wcale taką oczywistą sprawą. Wszyscy są zanurzeni w swoich systemach wyobrażeń i przekonań, przez które widzą całą rzeczywistość.
Widzieć można również - coś po prostu, przez czyste widzenie (terminem tym określam patrzenie poprzez tzw. świadomość świadka). Nikt jednak nie patrzy tak na rzeczy, ponieważ od razu umysł nakłada swoje własne projekcje na obraz zewnętrzny i wewnętrzny, który się człowiekowi jawi. Czyste widzenie nie jest z resztą użytkowe, nie służy do niczego, a na pewno nie służy do przetrwania ssakowi homo sapiens, który od wieków najdawniejszych walczył o przetrwanie; od czasów, gdy przodkowie żyjący na skraju późnego paleolitu i neolitu, będąc w ciągłej opresji, walczyli o pożywienie.

Ograniczone widzenie rzeczywistości jakim charakteryzuje się człowiek, najlepiej można zobrazować na przykładach skrajnych (chociaż bardzo wiele osób obecnie, nadal widzi podobnie), pierwsi przybysze z Europy, gdy znaleźli się w Ameryce Południowej, widząc ananasy, myśleli, że to szyszki. Z początku tubylcy w niektórych miejscach uznali Europejczyków za białych bogów. Azjaci natomiast byli skłonniejsi do uznania przybyszów za białe diabły. Każdy więc widział rzeczywistość poprzez własne wyobrażenia, czyli poprzez swoją mentalną mapę znanych. Często, po pewnym czasie weryfikowano spostrzeżenia i poglądy.

Surrealne opisy rzeczywistości sięgają np. piśmiennictwa antycznego, czyli samych podstaw kultury europejskiej. Niektórzy helleńscy dziejopisowie, w swoich rozważaniach geograficznych, historycznych, socjologicznych, pisali wiele niestworzonych rzeczy, dotyczących domniemanej rzeczywistości. Za przykłady - jeśli chodzi o świat hellenistyczny - można podać Agatarchidesa z Knidos i Diodora Sycylijskiego; zaś w świecie rzymskim główna encyklopedia, czyli Historia naturalna Pliniusza Starszego, również zawiera wiele infantylnych domniemań - jakbyśmy dziś je nazwali - opisów. Uwarunkowało je, ograniczone spektrum poznawcze autorów (pewnych informacji znać oni nie mogli). Wiele tworów, opisów racjonalnego umysłu, czyli racjonalizacji, było tak naprawdę irracjonalne.

Zmysły, pamięć - informacje z nich wynikające, często są mylące. Co jest dość widoczne w świecie zwierząt i owadów, a szczególnie, gdy wkroczy do niego człowiek. Sierść zwierzęcia od zawsze była m.in. elementem kamuflażu, z kolei człowiek np. patrząc na roślinność, gałęzie, łatwo weźmie pasikonika za źdźbło trawy, ropuchę za kawałek błota lub kamień, motyla za liść – uzmysławiając sobie pomyłkę, ogarnie nas zdumienie, po czym zazwyczaj rozbawienie, lekki uśmiech. Pomyłka wynika z ograniczenia, które nakłada na nas umysł.

Ludzkie Ego/Ja (jako zbiór, zlepek historii, twierdzeń i domniemań), jest (także) częścią świata historycznego, pewnego rodzaju elementem i tworem uwarunkowany przez rzeczywistość historyczną.
Myślenie zaś jest czymś instynktownym, jest reakcją na ciągle „zjawiającą” się rzeczywistość. Myślenie jest nieodłączonym elementem świata - wbudowanym w niego. Pobieranym nieustannie z otoczenia zewnętrznego i wewnętrznego.
Zwierzęta są bezpośrednio wbudowane w świat, nie mają woli, opierają się o instynkty; lecz te, które żyją przy ludziach – są często uczłowieczane. Przejmują fragmentarycznie, prymitywnie, najbardziej podstawowe ludzkie zachowania, w reakcji na zdarzenia i oczekiwania.

Świat jako całość, jako Kultura, cały czas tworzony jest w oparciu o myślenie człowieka, który poprzez samorefleksję jest zdolny do tworzenia - będącego aktem woli, wynikającej z instynktu wewnętrznego.
Naukowców interesuje łączenie, syntezowanie rożnych rzeczy i otrzymanie jakiegoś wyniku. W obliczu nowoczesnej nauki, intelekt nie jest niczym więcej - nie sluży niczemu innemu - jak ciągłemu poprawianiu. W innym wypadku np. odkrycie technologicznie nie ma żadnej wartości. Nie ma czegoś takiego jak prawidziwe odkrycie, jak czysta nauka. Jest ciągłe poprawianie.
Naukowcy są szanowani i często podziwiani m.in. dzięki nowoczesnej technologii, która dzięki nim powstaje. Jednak czy odkrycie naukowe jest faktycznie doświadczeniem czegoś nowego, czy jest doświadczeniem czegoś co już się zna, co już istnieje? Ponieważ te wzory, te metody, już są, istnieją w naturze, są człowiekowi dostępne (były dostępne już człowiekowi pierwotnemu); jednak nieliczni je wyłapują i zamieniaja na technologię oraz na inne rzeczy.

Samo (szeroko pojęte) doświadczenie jest przeszłością wbudowaną w świat historyczny - doświadczamy ciągle tych samych rzeczy, tylko wciąż na nowo, w nowy sposób. Rodzi się w nas nadzieja, że pewnego dnia znajdziemy coś nowego, nadzwyczajnego, a gdy pojawia się, staje się przeszłością i mechanizm się odnawia, mechanizm ponownego doświadczania przeszłości.
Świadomość ja/ego związana jest z cielesnością i pamięcią. Ciało jest wbudowane w świat historyczny; natomiast podświadomość - czyli to co znajduje się pod powierzchnią codziennej świadomości/naoczności, jest zagadką, zanim nie objawi sie poprzez myślenie i samorefleksję.
Podświadomość jest jak rzeczywistość senna - kształtowana w oparciu o różne projekcje, całkowcie bez steru. Gdy we śnie zdamy sobie sprawę, że jesteśmy częścią snu, że śnimy, że nie jest to rzeczywiste, to albo się wybudzamy, albo odpływamy za chwilę dalej w narracje narzuconą przez sen. W tym przypadku, napór podświadomości jest zbyt duży i niemożliwe jest utrzymanie świadomości świadka (jest to czymś sztucznym, czymś wymuszonym - świadomość świadka, jest także cześcią narzuconej narracji).
Podobnie na jawie, gdy zdamy sobie spawę z własnego istnienia, gdy człowiek intelektem zda sobie sprawę, że jest, za chwilę i tak odpłynie w potok myśli związany z dniem codziennym itp. ponieważ życie biologiczne, polega na kształtowaniu rzeczy, a nie na byciu. Co wynika z samej natury cielesności. Dlatego też, tzw. czyste widzenie, świadomość świadka, nie jest czymś naturalnym w ekosystemie ziemskim.
Natomiast człowiek wierzy, ponieważ jest ona czymś naturalnym w ciągle jawiącej się rzeczywistości. Rzeczywistość zawiara w sobie ludzi, i jednocześnie nieustannie napiera, poprzez odczucie upływu czasu. Wiara jest siłą wyprzedzającą.

Wraz z powstaniem pierwszych cywilizacji powstały/objawiły się symbole. Kultura i symbole są ze sobą nierozerwalnie złączone. W symbolach jest ukryte, skumulowane wielo-wiekowe ludzkie doświadczenie, jak można to poetycko określić - są w nie wkomponowane zapiski ludzkich odczuć, emocji, które nadają im znaczenia i mocy. Symbole oddziałują na ludzkie JA - na najgłębszym, często podświadomym poziomie, szczególnie święte, prastare symbole; ale nie tylko.
Mity utkane są m.in. z symboli. Na pewnym poziomie Prawda może się przejawić - może być ujęta tylko w postaci symbolicznej.

Wiedza i doświadczenie jednej osoby, dla drugiej będzie często tylko wiarą.
Gdy jeden człowiek patrzy na drugiego człowieka nie widzi go prawie wcale, tylko widzi własną projekcje o nim, ciężko określić czy da się zobaczyć drugą osobę; ponieważ nawet ta druga osoba nie widzi siebie samej, tylko własne projekcje na swój temat niemal całkowicie uwarunkowane.
Ciało biologiczne każdego człowieka, jest częścią świata historycznego, który stworzyli ludzie w oparciu o instynkty bardziej zwierzęce, niż boskie.
Są także granice, przez które się nie przejdzie, gdyż fragment całego układu, nigdy nie przekroczy samego układu. Podświadomość jest oceanem, człowiek nie ma nad nią kontroli. Cała masa ziaren pada na jałową glebę, cała masa kwiatów nie będzie zapylona. A i tak powstają, i będą powstawać.
Niektórzy ludzie (dusze) poszukują prawd ostatecznych, chcą je zrozumieć lub doświadczyć - mogą być one przyjęte jedynie pozarozumowo w formach/ideach symbolicznych.

Pierwszymi wielkimi symbolistami w (około)europejskim kręgu kulturowym byli kapłani egipscy.
Początki kultury europejskiej wiążą się z przenikaniem sacrum i profanum w świecie helleńskim - oba, od czasów grecji klasycznej starano się objąć rozumem, jednak mity helleńskie, czyli zbiory opowieści logoi, powstały w czasach przed zapanowaniem rozumu (czyli przed okresem działalności pierwszych uczonych) m.in. przez to są bardzo surowe i często bezwzględne. Helleńscy bogowie zupełnie jak ludzie, przepełnieni różnymi namiętnościami, postępowali często źle i egoistycznie. Pomimo faktu, że kres im położyli wielcy filozofowie, to i tak przetrwali; przetrwali w słowie (w pieśni) i w literaturze, wśród ludzi, którzy pokładali w nich wiarę. Poprzez szeroko pojętą literaturę, ludzie uznają prawdy i prawa, od czasów samych początków cywilizacji.

Hellenowie korzystali z zaplecza irracjonalizmu (również w kulcie państwowym). Wieszczki, kapłanki, jak m.in. Pytia, będąc w stanie egzaltacji udzielały porad, przepowiedni, mówiły pewne prawdy. Nie musiały znać, czy też świadomie kierunkować treści, które wypowiadały, chociaż to także się zdarzało; jak uważano, sacrum będące - z resztą częścią każdego człowieka – przemawia bezpośrednio przez wieszczki, kapłanki, uważano, że profetyczne sacrum jest darem bóstw. Twierdzono także, iż różne rodzaje ekstaz, pasji, mani profetycznych to największe co mogą dać bogowie. Źródło to miało chociażby w legendarnej Kasandrze z Iliady - czyli źródłem była pieśń Homera, pieśń która stanowi podwaliny kultury helleńskiej i cywilizacji europejskiej.
Dla Platona - jak z dzisiejszej perspektywy możemy to nazwać - mitologia i teologia były jednym i tym samym. Platon krytykował podania dotyczące bogów, absurd ich przedstawienia, uważał, że opisy nie przedstawiają stanu faktycznego. Za quasi-teologię uznawał wszystko, zarówno prawdziwe, jak i fałszywe, co się o bogach z podań i pieśni ostało. Arystoteles również - już stricte racjonalistycznie - uważał Homera, Hezjoda, Orfeusza, czyli wielkich pieśniarzy, poetów za quasi-teologów - w dzisiejszym rozumieniu tego słowa - czyli tych co przekazywali wieści, wiadomości o bogach.

Wierzenia helleńskie, przed VI w. p.n.e. były (są) czymś w rodzaju naturalistycznego animizmu, i również ze względu na ten fakt, nie są aż tak głębokie w znaczeniach, jak starsze mity wedyjskie.
Achilles, czy Herakles wydają się być zwykłymi watażkami z opowieści, w porównaniu do np. takiej postaci, ze świętych poematów wedyjskich, jak Hanuman - wielce symboliczny, w jednej osobie ucieleśniający boską i zwierzęcą część ludzkiej natury; półbóg, zwierzę, które zapomniało o swojej boskiej naturze, mądry i sprawiedliwy pogromca wszelakiego zła, syn wiatru przenoszący górę i przeskakujący ocean. Wielki wojownik, który spalił całą rasę demonów, terrorysta z Lanki, niszczyciel niegodziwców. Przepełniony łzami miłości wyznawca Ramy.
W świecie europejskim, w mitologii helleńskiej, takich postaci nie ma, ponieważ ich rolę przejęli wielcy mędrcy z VI i V w. p.n.e. natomiast później (neo)platonicy i (neo)pitagorejczycy. Specyfika kultury Antycznej, była jednak taka, że zamiast świętymi, nazywamy ich dzisiaj wielkimi uczonymi, filozofami. Liczni święci pojawili się wraz z chrześcijaństwem.

Przeskakując do czasów najnowszych, warto zauważyć, że jedna z największych świętych w XX wieku (w prawdziwym rozumieniu tego słowa), urodziła się na Dalekim Wschodzie, była to Anandamayi Ma, przebywająca na codzień, przez całe życie, w bardzo głębokim stanie Samadhi - czyli będąc świadomością nie w tym świecie, a jedno życie, które jest tak krótkie, uznając za świadectwo; świadectwo, które z resztą było zgodne z indyjską specyfiką rozegzaltowanej duchowości.

Roztopienie Ego (zdanie sobie sprawy z jego korzeni – czy też ich braku - na najgłębszym poziomie), to prawdopodobnie największa błogość, jakiej może doznać człowiek (homo sapiens). To nawet nie jest – katharsis, tylko jego przekroczenie wielokrotne. Łzy to symbol miłości do bliźniego, śmiech zaś nie jest symbolem końca, śmierci Ego (to złe słowa) – jest symbolem prawdziwego zdania sobie sprawy z jego iluzoryczności, przezroczystości (na zasadzie takiej, że energii, nie da się uśmiercić, tylko zmienia stan skupienia).

Symbolizm intuicyjny.

Rzeczywistość jest naturalistyczna, ludzie jednak widzą świat poprzez symbole. Symbolizm i naturalizm zawsze na przestrzeni dziejów były złączone. (W epoce nowoczesności przeważa - coś co nazwałem - techno-naturalizmem).

W sztuce natomiast symbolizm (ten, który został określony pod koniec XIX w.) występował w opozycji do naturalizmu. Symbolizm starał się syntezować dane zjawiska, w przeciwieństwie do analizy, nad którą się nie rozchodzono - co najwyżej na analizie znaczenia symbolu. Narracja symboliczna opiera się na pośrednim przekazie - wykorzystując sugestię, nastrój, aluzję, ewokację w celu zobrazowania pewnego problemu, oddziałując nie-bezpośrednio słowami, lecz przerzucając ciężar przekazu w stronę podświadomości (czyli tego co znajduje się pod progiem świadomości; chociaż można również mówić jednocześnie wprost, i w sposób symboliczny; symboliczny przekaz wprost zawsze będzie zdawać się rozmyty i wieloznaczny, często hermetyczny). Symbolizm wydobywa z człowieka skojarzenia, przypomnienia, uprzytomnienia, predyspozycje, popędy - naturalnych jego właściwości (wynikające z najgłębszych warstw jego własnej duszy). Czysty symbolizm nigdy nie mówi nic wprost - sugeruje lub używa analogii.
Z kolei naturalistyczna narracja skupia się na twardej rzeczywistości i przekazie bezpośrednim, niemal biologicznym, bioetycznym, faktycznym - surowym i bezpośrednim.
W sztuce, która chce być najbliżej Prawdy - trzeba umiejętnie połączyć oba te nurty, metody.
Zaś - co warto dodać - intuicyjny symbolizm, polega na wyjmowania wytworów przeszłości własnej psyche, i przetwarzaniu ich na np. dzieło. Oczywiście może występować wszędzie: w słowie, obrazie, dzwięku - po cokolwiek, i bliżej mu do ekspresjonizmu, niż do kalkulacji naturalistycznej.

Intuicyjny symbolizm nie powinien nigdy przyjmować form abstrakcjonizmu. Ponieważ abstrakcjonizm, zazwyczaj nigdzie nie prowadzi tzn. jego formy estetyczne mogą być nadinterpretowane - bliżej mu do form postmodernistycznych, gdzie niektórzy „krytycy”, byle beznadzieję, byle głupotę, potrafią uznawać za „sztukę”.
I jeśli chodzi o abstrakcjonizm to zazwyczaj stanie się pod ścianą subiektywności - nadejdzie pytanie, czemu to służy, czy ma sens i dla kogo jest to tworzone? O ile np. surrealizm zachowuje przeważającą w formie oniryczną chaotyczność, spontaniczność łączenia wizji. To abstrakcjonizm jest całkowitym uwolnieniem form minimalistycznych, całkowitym uwolnieniem kształtów i kolorów (w odbiorze); ale sam autor subiektywnie przemyślał co tworzy - zazwyczaj przemyślał; więc powstaje tu oksymoron będący abstrakcyjną i zarazem głęboko przemyślaną kompozycją, będącą znaną, ale tylko samemu autorowi (bo czym innym skoro jest tworzona z teoretycznie nic nie znaczących kształtów i kolorów).
Czy można wyjść zza ściany całkowitej subiektywności – a taką wielką ścianą w przypadku abstrakcjonizmu, jest np. pytanie otwarte – czy Wassily Kandinsky był jakiegoś rodzaju „geniuszem”, „osobą ponadprzeciętną”, czy to przerost formy nad treścią, subiektywne imputacje, a może nawet w jakiejś części bajdy. To pytanie pozostanie wiecznie otwarte. Przekładanie np. dźwięku na obraz, jest próbą lepienia z form pierwotnych, bardzo subiektywnych. Moc ważności dzieła nadają jednak odbiorcy, ale oni kierunkowani są przez tzw. krytyków, którzy powinni mieć szerokie wykształcenie w tej dziedzinie i dobrą intuicję, jak i odczucie jakości (w jakimś sensie).
(Szeroki) Oddźwięk w duszy wywołuje tylko twórczość zacna (od literatury po muzykę), a nie twórczość hermetyczna. Natomiast katharsis wywołuje twórczość wielka (często sakralna). Dusza jednak, może być skomplikowana, albo zupełnie prosta (ciężko jednak cokolwiek stopniować w tym temacie). Poprzez duszę, mam na myśli to czym przesiąknięty jest określony człowiek, i co od urodzenia wynikało z jego naturalnych predyspozycji.

Ciekawym przykładem quasi-abstrakcjonizmu, a bardziej symbolicznego-intuicyjnego–surrealizmu, jest twórczość (mrocznej duszy) Austina Osmana Spare. Jest to przykład na tyle dobry, że ukazuje psyche autora na papierze. Ale czy coś z tego wynika większego? To, iż jest dobrym przykładem symbolizmu intuicyjnego w malarstwie.

Swoboda i spontaniczność wiedzie często ku abstrakcji - w stronę surrealizmu, poprzez surrealizm w abstrakcjonizm. Symbolizm i naturalizm natomiast trzymają się w ryzach.
Intensywność przeżyć prowadzi ku intensywności formy w dziele, odczucie formy to jednanie się człowieka z bytem. Osobowość ludzka jest utkana z form wyłaniających się z granicy przejawienia i nieprzejawienia myśli. Granicą przejawienia i nieprzejawienia są symbole (rozumiane bardzo szeroko), one napierają na ludzką codzienną świadomość.
Utwór symboliczny może być również kumulacją odczucia. Symbol to nie tylko słowo, czy znak, ale również odczucie, emocja. Zatem utwór jako całość (obojętnie jakiej sztuki), może być kumulacją (lub pomieszaniem) gniewu, smutku, zazdrości, żalu, złości, radości, miłości, dumy, zadumy, beztroski itd. (nawet głupoty, kumulacja głupoty jest powszechna).

Jeden z większych europejskich artystów okresu dwudziestolecia międzywojennego Stanisław Ignacy Witkiewicz uważał, że prawdziwa sztuka to doskonalenie się i wyzwalanie formy psychicznej, a nie tylko wypowiadanie się i wyrażanie.
Tu trzeba dodać, że człowiek prawdziwie twórczy zaczyna nazywać słowa, naśladowca zaś nazywa rzeczy.

Antyczni.

Pierwszym, który zrozumiał znaczenie symboli w życiu ludzkim, i który przez nie starał się ukazać głębsze prawdy, był Pitagoras. Co przekazał m.in. jego biograf, wielki neoplatonik Jamblich z Chalkis, w dziele, w którym syntezował wiedzę i podania dotyczące Pitagorasa, pt. O życiu pitagorejskim.

(roz. XXIII)
Za najważniejszy zaś sposób nauczania uważał [Pitagoras] nauczanie przez symbole. Ten to rodzaj bowiem, jako najdawniejszy, był uprawiany przez wszystkich niemal Hellenów, a szczególnie cenili go Egipcjanie. W otoczeniu Pitagorasa poświęcano im wiele uwagi; jeśli ktoś potrafił mądrze oddzielić pozór od ukrytego znaczenia pitagorejskich symboli, wychodziło na jaw, ile w nich jest słuszności i prawdy i uwalniały się one od pełnej zagadek formy, dzięki przekazowi prostemu i jednoznacznemu przyswajały je sobie wzniosłe umysły owych filozofów i osiągały stan boskości, niepojęty dla ludzkiej myśli. I ci bowiem, którzy wyszli z Jego szkoły, przede wszystkim zaś najstarsi [z jego uczniów], rówieśnicy Pitagorasa, jak też ci, którzy jako młodzieńcy uczyli się u Niego, gdy był już stary — Filolaos, Eurytos, Charondas, Zaleukos, Bryson, starszy Archytas, Aristajos, Lysis, Empedokles, Zamolksis, Epimenides, Milon, Leukippos, Alkmaion, Hippasos Thymarides i wszyscy mężowie uczeni i znamienici, ilu ich było w tym czasie — swoje wykłady i wspólne nauki, pamiętniki i notatki, pisma i książki, z których większość zachowała się do naszych czasów, pisali nie w sposób przystępny i językiem powszechnie zrozumiałym, dostępnym dla wszystkich, ani też nie starali się swym słuchaczom wskazać prostej drogi do zrozumienia tego, co przekazywali, lecz postępowali zgodnie z ustanowionym przez Pitagorasa nakazem milczenia o boskich tajemnicach i ukrywania tajemnych nauk przed niewtajemniczonymi, i w dysputach oraz pismach posługiwali się symbolami. A jeśli ktoś nie wydobył tego, co ukryte i pojmował dosłownie to, co zostało powiedziane, mogło mu się to wydawać śmieszne i przypominać starczą gadaninę pełną żartów i plotek. Kiedy jednak zostanie z nich wydobyty [sens] przy pomocy metody właściwej dla owych symboli i z ciemnych staną się jasnymi i zrozumiałymi dla wielu, podobnie jak niektóre proroctwa i wyrocznie [Apollina] Pytyjskiego, ujawniają godną podziwu treść i napełniają boskim natchnieniem umysły ludzi myślących i wykształconych. Warto przypomnieć kilka z owych [symboli], by postać tej nauki stała się bardziej zrozumiała: „Nie godzi się wstępować do" świątyni mimochodem ani też w ogóle nie składać hołdu [bogom], jak też omijać bram świątyń. Czcij bogów i składaj ofiary boso. Schodząc z wielkiego traktu, wędruj ścieżką. O pitagorejczykach nie mów bez światła." Taki był najogólniej Jego sposób nauczania przez symbole.

Pitagoras również jako pierwszy w kulturowym kręgu europejskim, zrozumiał znaczenie muzyki w życiu ludzi, a za tym również całych społeczeństw; był także pierwszym wielkim teoretykiem muzyki.
(Wcześniej, przed Hellenami, zaczęto to uskuteczniać w kręgu staro-indyjskim, w postaci Kirtan, pieśni, modlitw, który są częścią sacrum).

(roz. XXV)
Uważał, że także muzyka przynosi wielkie korzyści zdrowiu, jeśli ktoś uprawia ją we właściwy i przystojny sposób. Tego rodzaju oczyszczenia nie traktował bowiem ubocznie; mianem oczyszczenia (katharsis) nazywał bowiem leczenie muzyką. Wiosną uprawiał muzykę w następujący sposób: sadzał pośrodku kogoś grającego na lirze, a dokoła siadali ci, którzy umieli śpiewać. I gdy ten uderzał w struny, siedzący wokół śpiewali pewne hymny, dzięki którym, jak sądzili, ogarniała ich radość i panowała w nich harmonia i ład. Także w innym czasie posługiwali się muzyką jak sztuką lekarską. Były bowiem pewne pieśni, [tak] skomponowane, że jak najlepsze lekarstwa [leczyły] cierpienia duszy, smutki i zgryzoty. Inne znowu [uśmierzały] gniew, gwałtowność i wszelkie niepokoje duszy. I był też inny rodzaj muzyki, [łagodzący] żądze. Uprawiali również i tańce. Jako instrument muzyczny służyła im lira. Sądzili bowiem, że w [dźwiękach] fletu jest coś wyuzdanego i schlebiającego, co zgoła nie przystoi ludziom wolnym. Dla poprawienia [stanu] duszy posługiwali się też wybranymi wierszami Homera i Hezjoda. Spośród zaś czynów Pitagorasa opowiada się i o tym, że kiedyś [graną] przez fletnistę pieśnią w rytmie spondejskim [poważanym, wolnym] ugasił gniew pijanego młodzieńca z Tauromenion, który przyszedłszy nocą do kochanki, z powodu rywala chciał podpalić bramę. W taki stan podniecenia wprawiła go bowiem grana na flecie pieśń frygijska, Pitagoras więc przerwał ją jak najszybciej, przypadkiem bowiem późną nocą obserwował gwiazdy — nakazał wtedy fletniście zmienić rytm melodii na spondejski, czym sprawił, iż młodzieniec natychmiast przyszedłszy do siebie, obyczajnie udał się do domu, [chociaż] przedtem zgoła nad sobą nie panował, nie słuchając upomnień [Pitagorasa] i odsyłając Go z Jego napomnieniami do piekieł. (…) W taki więc sposób muzyką dokonał Pitagoras owej wielce pożytecznej poprawy życia i obyczajów ludzi.

(…) Mówią więc, że [Pitagoras] tak właśnie odkrył reguły i prawidła muzyki i usystematyzowawszy przekazał je swoim uczniom, by zrobili z nich najpiękniejszy użytek.

Jednym z fundamentalnych elementów świata, który Hellenowie poddali rozważaniu był Eros, rozumiany bardzo różnie, szczególnie jako boski element świata; od Hezjoda, który upatrywał w nim pierwotną siłę, która świat przepełnia.
Wraz z chrześcijaństwem nastąpiły dwa przypadki. W przypadku najlepszym Eros został transmutowany w Caritas (i okiełznany), zaś w najgorszym zduszony i wyparty, jak i poddany kontroli i czasem mani.

Od IV w. instytucja, która powstała na bazie działalności pierwszych chrześcijan, zaczęła tworzyć hierarchię i upodabniać się do religii Żydów (tworzenie tzw. hierarchii jest naturalnym ludzkim przymiotem, szczególnie, gdy tworzą się organizacje. Tam gdzie powstaje grupa, od razu pojawia się hierarchia). Natomiast chrześcijańscy mistycy, udawali się na pustynię, aby tam poznać oblicze Boga. (Podobnie, jak w chrześcijaństwie wschodnim, wiele wieków później Hezychazm, będący ostatnim większym nurtem tego typu). Hierarchowie na zasadzie mimetyzmu kulturowego upodobnili się do religii Żydów. Chrześcijaństwo nie poszło w stronę religii Hellenów. A warto wynotować, że kilku pierwszych tzw. ojców kościoła, jak Klemens Aleksandryjski, uznawało tzw. pierwsze objawienie zarówno w mitach Greków, jak i mitach Żydów. Wierzono w dwa objawienia. Później jednak hierarchowie wybrali tylko to drugie, w którym Jahwe jest bóstwem „jedynym słusznym”, co wykluczyło ekumenizm i patrzenie na inne religie - jako na takie same, wyrażane tylko innymi symbolami, w zależności od części świata i kultury.
Między wielkimi religiami występuje coś co nazywam mimetyzmem kulturowym, gdyż praktycznie nic w świecie nie powstanie „z niczego” nowe formy powstają w oparciu o stare.

Chrześcijańskim misterium jest msza święta. Hellenowie mieli trochę inne, głównie były to rytuały państwowe i ofiary, ale także, a może i przede wszystkim misteria, poprzez które zaczęto również uznawać nieśmiertelność duszy i metempsychozę, co związane było m.in. z Orfizmem i Eleuzyniami; czyli obrzędami mającymi charakter zarówno tajny (prywatny), jak i publiczny, były one częścią ateńskiej państwowości. Misteria te, miały odsłonić przed zwykłymi obywatelami tajemnice dotyczące życia i śmierci, losu duszy, natury bogów, co było związane z mitem dotyczącym Demeter i Kory. Były dostępne wszystkim, jednak do dziś nie wiadomo jak się odbywały rytuały (informacje o nich pochodzą z różnych epok, i jest ich bardzo mało). Wielu wychodziło z nich odmienionymi. Z kolei wielcy mędrcy i filozofowie, nie potrzebowali ich, aby wyjaśnić ludziom sprawy boskie, nawet czasami nimi pogardzali.

Jeszcze starsze były misteria dionizyjskie (orfickie), prawdopodobnie pochodziły z VII w p.n.e. miały charakter ezoteryczny (i szamański, jakbyśmy dziś to nazwali), wszak Dionizos został rozszarpany przez Tytanów i później urodzony ponownie. Podobnie Orfeusz został rozszarpany przez Menady. Misteria miały charakter jednoczący z bóstwem, z bytem, naturą.

Eurypides, najwybitniejszy helleński tragik, twórca tragedii, pod koniec życia był związany z bogiem Dionizosem. W dziele pt. Bachantki, wskrzeszając tą starą tradycję, wkomponował ją w segment Kultury. Eurypid, w ostatnich swoich latach, podobnie jak chrześcijański święty udający się na pustynię, udał się do dzikiej Macedonii, na zaproszenie króla Archelaosa I, władcy, który zdał sobie sprawę jak ważna jest Kultura w tworzeniu mocarstwa, i zaczął zapraszać wielkich artystów na swój dwór, dwór który pustynią nie był, jednak krajobraz był tam dziki. Archelaos I dał podwaliny pod późniejsze państwo Filipa II i Aleksandra.

Eurypides był człowiekiem wielce znanym, jednak m.in. niedostatecznie docenionym w swojej macierzy, również dlatego, że być może był złośliwym starcem, bezbożnikiem, który wypierał się bogów oraz ich ośmieszał, jak i odsłaniał zło w ich czynach – tak go widzieli Ateńczycy, mający do niego urazę; więc jako stary człowiek, udał się ze smutkiem do Macedonii, gdzie ludzie oddawali się - niczym barbarzyńcy - tylko rzemiosłu i wojaczce. Tam też napisał, przepełnione nieokiełznanym duchem dzikiego bóstwa dzieło; oraz tam zmarł śmiercią orfejską. Poeta był również tym, który zwrócił uwagę na dwa znaczenia Erosa, zarówno wysokie, jak i niszczycielskie. Dionizos wędrujący, dający wizje, może być czymś najpiękniejszym na świecie, ale może być także tym co spowoduje trwogę, a nawet zgubę - rozlewający wino daje zarówno dobro, jak i zło, jako części przeżywanego bytu.

Być może już Hellenowie w jakimś niezachowanym dziele uznali, że śmiertelność to wielki dar, którego ludzie nie pojmują, ponieważ biologiczna nieśmiertelność, w tak bardzo uwarunkowanych ciałach, i prymitywnym świecie, stałaby się co najmniej nieznośna.
A światy Heraklita odnawiały się w ogniu.