Ardra.pl

Mitologia Pamięci. Część IV


02.05.2022

Część I Część II Część III

1.

Część I, II i III były pisane dość spontanicznie, i jak teraz patrzę, to zapewne mógłbym rozwinąć to dużo bardziej i poprawić, szczególnie cz. I, która mogłaby być wiele razy dłuższa, ponieważ podjąłem w niej tylko wybrane wątki, aby było to zrozumiałe i lakoniczne, i nie hermetyczne; albo bardziej cz. I jest „rzucaniem odwołań”, bo praktycznie każdy wątek można by poszerzać, jak i wiele, wiele dodać. Wyrobiłem już sobie dość gruntowane zdanie na temat tego zjawiska, i być może kiedyś je rozwinę, dużo dokładniej. Zasadniczo używanie słów nie ma żadnego większego celu, za wyjątkiem komunikacji, gdy się nie wie co one oznaczają, nie są nic warte. Słowa są puste i bezwartościowe z perspektywy ontologicznej, są to tylko zwykłe znaki, co jest dość oczywiste, ponieważ jakbyśmy postawili obok siebie Polaka i Chińczyka mówiących w swoich językach i piszących, byłoby to zjawisko zgoła obce i bezsensowne dla obu – nic by z tego nie wyniknęło. Słowa, znaki, symbole nabierają znaczenia tylko, gdy jesteśmy w stanie zrozumieć ich związek z żywym światem i historią. Słowa i znaki zrozumiałe są tylko w szerszym kontekście, w szerszym paradygmacie operującym w obrębie zbiorów pojęć. Paradygmaty jakie przyjmowali ludzie na przestrzeni dziejów, naukowe, filozoficzne, teologiczne są dość umowne, co najlepiej wiedzieli i wiedzą badacze teorii nauki, filozofowie nauki, zajmujący się rozwojem paradygmatów naukowych i metodami naukowymi, badacze jak np. Ludwik Fleck i Thomas Kuhn.

Obecnie zdanie mam takie, iż gdy podmiot-człowiek odkryje swoją bezpodstawność (bezpodstawność ego), czy też, jak to nazywam - odkryje siebie w historii, wraca i tak z powrotem do sfery zbiorowych tematów i trosk – odbywa się ekspansja w otwartą przestrzeń, czyli do obiektów przetrwania i pożądania, do pracy, gromadzenia, walki o byt itd. czyli do zwyczajnej fizyczności. Twórczość i wolność jest nieobliczalną ekspansją w przestrzeń, świadomość istnieje sama przez się, lecz potrzebny jest mózg, aby ją upodmiotowić. Mózg ludzki ją doskonale u-podmiotawia, i homo sapiens żyje trzymając się swojej podmiotowości (ego), bardzo mocno - całej w różnych przekonaniach. Ciało, tak czy siak wraca do natury, której jest immanentną częścią. Ludziom się dobrze żyje na poziomie „zwierzęcej” świadomości. Wszystko na Ziemi ogranicza się do logiki i w logice jest zamknięte, ciało homo sapiens to praktycznie jeden wielki atawizm w kulturze - znaczna większość osób przejawia tylko tyle, zaś oczy to spadek po dalekich przodkach z innych epok.
Po doświadczeniu stanu Rigpa – jak to określają w buddyzmach (a specjalnie omijam Wschodnią terminologię), nadal jesteśmy bytami w czasie i przestrzeni, więc zawsze będzie to tylko doświadczenie, doświadczenia wyjmowane z pamięci - na pewnym poziomie, nie ma się już nic do udowodnienia, nic do ukazania, nic do osiągnięcia. Jednak nadal wszyscy są zanurzeni w tym demiurgicznym świecie wszechobecnego wyzysku, gier politycznych, gospodarki, którą rządza interesy. Można się zacząć rozpisywać na temat nauki, filozofii, religii, ale będzie to tylko powielaniem, ważne, aby powiedzieć coś nowego, szczególnie odnośnie sensu ontologicznego struktury rzeczywistości, ale „coś nowego” to pojęcie względne, bo dla każdego innego człowieka co innego będzie „czymś nowym”. Podobnie każdy patrząc na ten sam wyraz, zdanie może widzieć zupełnie co innego albo nic nie widzieć.

2.

Analogia ontologiczna jest pewnym rodzajem ulotnej podstawy ontologicznej struktury rzeczywistości, jednak na tyle ulotnej, że ciężko coś stwierdzić na zasadzie 1+1=2, bardziej opiera się na intuicji. Występuje m.in. w muzyce, każda autorka/autor tworząc dzieło zostawia pieczęć, często zupełnie podświadomą - a symbole się przenikają (uwolniona podświadomość jest narzędziem dużej potęgi). Na ten moment jednak ciężko powiedzieć coś więcej klarownego.
(W muzyce np. wnikliwy „sprawdzający” na podstawie poprzednich tekstów, mógłby zapewne pomyśleć przez chwilę, że prowadzę jakiegoś rodzaju „grę” – bo skala tego jest dość spora, ale nic takiego, sam nie znam więcej niż przeciętny słuchacz - czyli znam tylko to, co mnie interesuje, resztę na bieżąco, i mógłby sporo dopisać).

Astrologia jest ontologicznym systemem symbolicznym, mówiącym o pewnego rodzaju podstawie – dającą teorię jednostki (psychiki). Astrologia istnieje tak długo jak istnieje ludzkość, więc lekceważenie tak prastarej wiedzy, byłoby zwykłą głupotą, szczególnie astrologii wedyjskiej, pomimo faktu, że nie wsadzi się tego pod naukową lupę. Klasyczna jest wybrakowana (ale to osobny temat), lecz z perspektywy astro-historii, do spekulacji nad wielkimi procesami - przydatna, ponieważ występuje powtarzalność koniunkcji i wydarzeń, które zachodzą na przestrzeni dziejów. Tak jak wspomniałem, lekceważenie skutecznej metody predykcyjnej, jakakolwiek by nie była - uważam za głupotę.

Jedne kultury/systemy powinny się uczyć od innych, uczyć i rozumieć. Niektóre paradygmaty tak mają, że inne uważają za konkurencję, i je wykluczają, szczególnie jeśli chodzi o paradygmaty teologiczne, jednak być może to także jakiś atawizm – po przodkach, skoro jedna religia potrafi uznawać drugą za „zagrożenie”, konkurencję w walce o teren, niemniej jednak, trzeba przyznać, że niektóre religie są dużo bardziej pożyteczne od innych.
Ale każdy musi sam łapać szerszy kontekst, aby zrozumieć, co skąd się wzięło? Kto co wymyślił? Co ustanowił? Co przemienił? Co wynalazł? Ludzie, żyją w permanentnym kłamstwie i zazwyczaj chcą się okłamywać nawzajem, i za dużo wiedzieć nie chcą, politycy zaś, rządzący większością, to najczęściej osoby, które ostatnim co powinny robić, to zajmować się polityką, ale takie uroki systemu demokratycznego, a nikt nic lepszego, jak dotąd nie wymyślił.

3.

Być może kiedyś się trafi naukowiec, który „połączy-wszystkie nitki” i wykaże np. wzorem matematycznym albo fizycznym „sens istności”, może będzie Polakiem, Polką - połączy te wszystkie dziedziny: matematykę, fizykę, biologię, logikę etc.

To że czegoś nie można zobaczyć, nie znaczy, że tego nie ma, jak z bakteriami - w odniesieniu do tzw. „istności, monady”, być może trzeba przyjąć, że to jest jakiś rodzaj cieczy i pod tym kątem badać/zastanawiać się, zawsze jednak będzie to immanentny element całości (być może, trzeba szukać u klasyków, i od nich wyprowadzać wnioski, wielkich uczonych nowożytnych jak np. Bernoulli etc.) Wielkim naukowcem był prof. Włodzimierz Sedlak, nie doczekał się jednak kontynuatorów, może dlatego, że zbyt rozmytym.
Tożsamość wynika z opowieści, z logoi – opowieść to zbiór danych, jedne dane - są nam dane odgórnie, inne nabywamy. Jest jeszcze podświadomość, być może jest niedotykalna - tylko intuicyjnie. Według teorii psychologa Jamesa Hillmana, to nie świat snu musi zostać zaadoptowany na potrzeby ego - Hillman twierdził - że ego powinno się dostosować do świata snu. Ego jest częścią świata snu, zarówno snu normalnego, jak i snu na jawie.

Sny działają – tworzą się, na zasadach analogii skojarzeń. Ego/Ja jest immanentną częścią świata snu, gdyż jest zbiorem informacji, a w istocie jest bezpodstawne. Płynie razem z pędem, mózg je u-punktawia. Zdaje się, że cała rzeczywistość odbywa się na zasadach prawdopodobieństwa, jak w Ruchach Browna – niby poprzez błądzenie losowe, a jednak działa na zasadach impulsów naszej mitologii pamięci. Według zasady nieoznaczoności, niemożliwe jest poznanie dokładnego stanu cząstki, i nie można za tym przewidzieć jej przyszłego położenia. Z kolei, bezpośrednie doświadczenie (świadomość świadka), nie jest człowiekowi dane - jest tym co uzmysławia, że człowiek jest dany rzeczywistości.

Żył kiedyś pewien polski filozof, myśliciel polityczny, społeczny, teoretyk kultury - Jan Stachniuk, przedstawił bardzo ciekawą teorię, nazwaną kulturalizmem, łączył zupełnie nowe myśli z plemiennymi. Jeśli miałbym w postaci metafory przedstawić filozofię Stachniuka wygląda ona następująco. Postać człowieka jest zrośniętą z ziemią i żywiołami, jednak wyrywa się ponad glebę, czerpiąc z niej dwoma garściami - tworzy z nich, po czym zapada się w glebę, aby znowu z niej wyjść. Stachniuk tworzył koncepty społeczne, socjologiczne, przedstawiające panteizm-materialny lub jakiegoś rodzaju monizm, quasi-monizm. (Warto przypominać zapomnianych polskich myślicieli o pogłębionym wglądzie, nawet jak się z czymś nie zgadzamy).

4.

Jeśli chodzi o teorie ontologii - struktury logicznej rzeczywistości, naprawdę nie sądzę, aby ktokolwiek powiedział coś więcej niż Kitarō Nishida. Myślenie i język ma charakter techniczny. Cielesność jest historyczna. Aktywna intuicja nie jest alogiczna, czy nienaukowa, nie była najzwyczajniej rozważana z perspektywy operacyjnej, a jedynie z perspektywy abstrakcyjnej, psychologicznej, pasywnej, danej. Rodzimy się jako istoty cielesne i używamy cielesności jako narzędzia. Cielesność jest techniczna i jest funkcją wyrażania. Człowiek jest samo wyrażeniem się świata, a doświadczenie wewnętrze i zewnętrzne nie są odrębne. Ego jest elementem świata i jego wyrazicielem. Akt doświadczenia zmienia położenie rzeczy, jak w mechanice kwantowej, jednak przestrzeń historyczna to przestrzeń fizyczna. Louis de Broglie uważał, że istnienie kwantu aktywnego, wyraża niemożność odrębnego traktowania takich dwóch elementów, jak konfiguracja systemu i ruchu - w jakim się ten system znajduje.

Świat historyczny jest symultaniczny (z pewnej perspektywy), przeszłość i przyszłość są zawarte w teraźniejszości, nazwałbym to - owinięciem w teraźniejszość. Dana wiedza, jest więc wiedzą o rzeczywistości, uzyskaną dzięki jednej z historycznych operacyjności. Zewnętrznie człowiek wyraża świat jako jego element, a wewnętrznie jest samo wyrażeniem się świata - jest utkany z materii pamięci.

Nie znam się na naukach ścisłych, ale mam nadzieję, że w końcu będzie dane jakiejś jednostce zrozumieć to i opisać w postaci wzorów, chociaż zapewne nie prędko.

5.

Nishida (japoński Einstein) twierdził, że postrzegamy wydarzenia w intuicji aktywnej, kształtując je dzięki postrzeganiu, a naszym punktem wyjściowym, ciągłym punktem zero jest indywidualna subiektywność. Działanie jest funkcją kształtowania – człowiek jako element świata, który sam się kształtuje. Aby podmiot stał się żywym-podmiotem, musi następować jego odradzanie – podmiot jako uniwersalno-kreatywna część historycznego świata, jednocześnie będący absolutnie sprzecznie samo-tożsamy. (jak w jakimś splątaniu kwantowym, teoria zmiennych ukrytych etc.). Ja to widzę jako ciągły akt możności, w wiecznym samo-zaprzeczaniu, skoro cała przeszłość jest zawarta w teraźniejszości, zapewne potencjalna przyszłość też.

Człowiek jest siłą konstruktywizmu historycznego świata, która ma charakter idei, dlatego tworzone przez człowieka rzeczy powinny mieć charakter uniwersalny, człowiek musi tworzyć uniwersalne otoczenie, w taki sposób uzyskuje życie wieczne. Tu występuje paradoks, że podmiot zawsze kształtuje otoczenie, natomiast otoczenie ukształtowane przez podmiot, nie jest jego własnością. Intuicja jest wewnętrznie sprzeczna, świat musi być wewnętrznie sprzeczny (splątany), aby stać się kreatywny, jeśli ma się rozwijać.

Nishida pisał. Z punktu widzenia intuicji aktywnej to co napiera na człowieka w akcie intuicji jako przeszłość historyczna, neguje go u samych podstaw jego życia – to co jest dane ma charakter diaboliczny – napiera na nas i kusi na zasadzie logiki abstrakcyjnej, przybierając ciągle kształtującą się maskę prawdziwości. Człowiek wkraczając w sferę absolutnej przyszłości, przeciwstawia się absolutnej przeszłości, która wdziera się w najgłębsze pokłady jego świadomości, kształtując w intuicji aktywnej, czyli będąc kreatywnym elementem samokształtującego się świata. (…) Świadomość jest możliwa dzięki sile sprzeczności, natomiast determinacja przyczynowo-skutkowa, przeszłość historyczna jest tym co neguje „ja” i dociera jednocześnie do samych głębin indywidualnej świadomości człowieka oraz oddziałuje na niego z najgłębszych zakamarków jego własnej duszy.

Sednem jest wieczny kreator – czyli wieczny akt możności, rozpoczynający się prawdopodobnie jak żywy ogień, który z małej zapałki (początku) potrafi się w szybkim tempie rozchodzić na wszystkie strony. Z perspektywy całego wszechświata, na pewnym poziomie wszystko i tak jest jednym i tym samym, aktem wiecznej kreacji. Jako monada (nazwa od Leibniza) jesteśmy na równi sumą całej przeszłości, tak samo, jak sumą przeszłości gatunku jest ciało homo sapiens – ale zasadniczo homo sapiens ma tylko jeden cel z perspektywy biologii, przedłużyć gatunek.

Mamy zdanie – Miciński wsiadł na konia, aby wyruszyć w drogę.

Polski logik Stanisław Leśniewski uważał, że zdania istnieją niezależnie od czynników, które dają im siłę/które je uprawomocniają. Zdania są wieczne i odwieczne – czyli było ono prawdziwie zanim Miciński wsiadł na konia. Problem dotyczący przyszłości i logiki dwuwartościowej jest taki, iż nie istnieje miara mogąca ukazać jej prawdziwość lub fałszywość (bo jeszcze nie zaistniało). Leśniewski uważał, że zdania istnieją niezależnie od wartości, które dają im moc. Być może z perspektywy „początku”, jak i całości - wszechświat jest symultaniczny lub jest jakiegoś rodzaju błądzeniem losowym, na bazie impulsów.

Logika Leśniewskiego ukazuje poniekąd dwuznaczność świata myśli i świata natury. (Co przedstawiłem w Mitologii pamięci cz. III) – to są rzeczy nowe, niejasne, niemożliwe do zbadania, chyba, że fizyką, biologią, matematyką.

Ciało ludzkie jest częścią natury (zwierzę homo sapiens), ego/ludzkie JA jest bezpodstawne, gdyż jest zbiorem historii z pamięci własnej. Myśli są martwe tj. są zbiorem informacji, ciągle pobieranych z pamięci własnej via z otoczenia zewnętrznego i wewnętrznego, w wiecznej kreacji naprzód. Czym wiec jesteśmy? Skoro rzeczywistość - uwaga, zauważenie - natychmiast niszczy myśli, gdy się na nich u-punktowi, być może jesteśmy jakiegoś rodzaju czuciem – jednostką czucia – lub jednostką analogii (jako monada).