Ardra.pl

Katabaza polska.


29.11.2021

Bramy do Bałtyku i dziedzictwo Irydiona.

Temat związany z rolą Rzeczpospolitej i jej oddziaływania na Wschód jest nierozerwalnie złączony z siłą wiecznie destabilizującą ów terytorium - jest to Imperialna Moskwa jako Trzeci Rzym, spadkobierczyni ideologii Wielkiego Księstwa Moskiewskiego z całym swoim bizantyzmem; radyklanym bizantyzmem (w wydaniu chociażby Konstantina Leontjewa); Imperialna Moskwa z caratem, wyhodowała sobie na plecach bolszewizm, który to, pod wpływem Cienia ponurego Wschodu obalił stary carat, i obwołał nowy, na czele ze Stalinem; a potem był wiek XX; obecnie mamy nowe czasy, ale car jest nadal na tronie, teraz jest nim Putin. Działania Moskali (trzeba przyjąć, że Rosjanie zostali zduszeni – i tak w istocie jest) są jednak wiecznie te same; działania te dosadnie przedstawił wybitny sowietolog Włodzimierz Bączkowski w artykule z 1938 roku pt. Uwagi o istocie siły rosyjskiej (Wschód–Orient. Kwartalnik poświęcony sprawom Wschodu; jest to typ piśmiennictwa, wybitnego przedwojennego). Potęga rosyjska polegała i nadal polega, na dywersji informacyjnej, ideologicznej, agenturalnej, psychologicznej. Dywersja ideologiczno-rozkładowa od wieków decydowała o utrzymaniu wpływów oraz imperialnego statusu Moskwy. Dawniej Moskale wygrywali tylko w konfrontacji z państwami małymi i słabymi, bądź będącymi w rozkładzie wewnętrznym - karmiąc się tym - z nikim wielkim, nie wygrywali; i z nikim średnim także; lecz, ze względu na położenie, nikt z Rosjanami także nie wygrał; nawet podczas II wojny światowej - Sowieci nie potrafili uczynić nic wielkiego, wygrała za nich zima oraz pycha III Rzeszy (ta sama, która pogrążyła Napoleona Bonaparte). Dzisiaj większe konflikty militarne w tej części świata to już przeszłość; wojsko jest straszakiem, którego Moskale używają przeciwko państwom w rozkładzie, znajdującym się w obrębie ich wpływów. Patrząc na historię, żadne decydujące rosyjskie zwycięstwo nie wynikało z siły militarnej. Dlatego też, obecnie tak ważne jest zabezpiecznie noosfery, co przedstawia w swoich konceptach chociażby dr Leszek Sykulski. Jedną z kluczowych i ważniejszych dziedzin w obecnych czasach jest - postawienie na polską kulturę, która, z perspektywy potencjału stanowi wielką siłę, lecz pozostaje nadal tylko potencjałem. Rozwój kultury, na pewno będzie jednym z kluczowych elementów - które pomogą otworzyć bramy do Bałtyku i do od-moskalania Wschodu.

Zapewne pozostaje to nadal w sferze futurologii, jednak jest to niezbędne, aby zażegnać konfliktowość wśród ludów Europy Wschodniej - Rzeczpospolita, aby stać się liderem zlewiska morza Bałtyckiego, musi w pierwszym rzędzie dążyć do od-moskalenia Białorusi; Białoruś leżąca między Bramką Brzeską i Bramą Smoleńską, stoi na drodze do od-moskalenia Rosji. Polacy, powinni upatrywać, chcieć, upadku Łukaszenki (i za nic w świecie nie zatwierdzać jego uzurpacji; oraz za wszelką cenę dążyć do jej zakończenia), a następnie, w jakiś sposób wyciągnąć rękę do Białorusi. W przypadku zmian w tym kraju i zbliżenia np. na Zachód do Polski - jest to kraj tabula rasa. Tylko, czy to możliwe, czy mocno zakorzenił się w Białorusinach homo sovieticus? Łukaszenka zależny od Moskali, trzyma w ryzach propagandą i zamordyzmem swój kraj.

Co może łączyć Polskę i Białoruś? Z Rosją są zlepieni w toksycznym uścisku od dawna. Z kolei, gdy Polska stała się projektem Stalina w 1945 roku, odlepiono od nas Polskie Polesie - tereny biedne, najbiedniejsze województwo II RP; tereny od Brześcia za Pińsk (słynna Flotylla Pińska na Pinie i Prypeci); ale Polesie było jednym wielkim rezerwatem przyrody (wspaniałe krajobrazy, rzadkie odmiany roślinności, dom licznego ptactwa wodnego, nikła bytność człowieka). Grunty orne liczyły 27% terenu, natomiast 70% to były łąki, bagniska, lasy i wody. Tereny zamieszkiwane w znacznej części przez kolejną mniejszość polską, a bardziej „tutejszych” od dawien dawna - Poleszuków - byli to rolnicy, żyjący dość „prymitywnie” jakby dzisiaj to określić, a bardziej „po swojemu” - m.in. łowili ryby, ich metody polowań wzbudzały zachwyt etnografów - powszechnie uważano, że na Polesiu przetrwały relikty dawnych zwyczajów słowiańskich. Poleszucy nie czuli przynależności narodowych, co najwyżej religijną - w większości byli prawosławnymi. Każda administracja im wadziła, czy to rosyjska, czy polska - jednak polska była dla nich najlżejsza - tylko sanacyjne biurokratyczne macki starała się wsadzać w dzikie tereny, do których często jedynym dojazdem był szlak wodny. Poźniej np. bolszewicy robili pobór przymusowy do wojska Poleszuków - 20 roczników chcieli zwerbować - i Poleszucy nie wiedzieli co wpisywać, czy że są Polakami czy Białorusinami (co lepiej) - w niektórych wioskach mówiono dialektem białoruskim z polskimi słowami. Pięknie opisał te tereny w swoim reportażu (jednym z lepszych z okresu 20’lecia międzywojennego) pt. Polesie Ferdynand Ossendowski (polski pisarz, którego w okresie międzywojnia, wydano ponad 80 milionów egzemplarzy książek na całym świecie, jeden z bardziej poczytnych w historii); do Polesia odniósł się także w książce pt. Nauczycielka. Patronem Polesia jest św. Andrzej Bobola – który dążył do zjednoczenia chrześcijan Wschodnich.

Białoruś i identyfikacja – to jedna wielka propaganda. Łukaszenka podtrzymuje boleszewicki motyw 17 września (ponieważ to motyw, który łączy go z Moskalami), tymczasem cała partia komunistyczna Białorusi, która ukształtowała się ok. 1923 roku; w 1937-1938 - cała została wymordowana przez Stalina podczas wielkiej czystki - tyle zostało z komunistów białoruskich - czyli tych, którzy upatrywali przy komunistach białoruską tożsamość. Niektórzy filologowie białoruscy chcą upatrywać ukształtowania się białoruskiej tożsamości w połowie XIX wieku przy Polakach, podczas II wojny pewna część Białorusinów walczyła w polskiej partyzance i była jawnie antkomunistyczna. Na Ukrainie, z kolei, skorumpowanej, podtrzymywany jest motyw OUN/UPA jako bohaterów – czyli jednostek banderowskich odpowiedzielanych za masowe ludobójstwa - dokonywane na Polakach i Żydach, jednostek wywodzących się również z regularnej armii niemieckiej - SS Galizien. Ukraina jest państwem ciągle formującym się, początków kształtowania się tożsamości w tym kraju można upatrywać m.in. w drugiej połowie XIX wieku wśród konserwatystów polskich - jak np. Wjaczesław Lipiński czy Aleksander Barwiński; oraz-wraz z utworzeniem Ukraińskiej Rady Narodowej w 1918 roku, związanej z terenami Galicji Wschodniej. Dawniej Ukraina była tylko krainą geograficzną – Rusini, chłopi nie byli bezpośrednim nośnikiem kultury, w czasach dawnych (w średniowieczu) stanowili jednak znaczącą siłę militarną. Obecnie Ukraińcy, poszukując tożsamości, nawiązują do Rusi Kijowskiej i Siczy Zaporowskiej, lecz w czasach dawnych pretendowali tylko do bycia polską szlachtą - będąc kozkami rejestrowymi; lub hajdamakami czyli rozbójnikami, złodziejami, bandytami – obecnie również nawiązuje się tam do tej dziwnej tradycji. Współcześnie w Polsce przebywa prawie 2 miliony osób tej narodowości, emigrantów, na samej Ukrainie panuje bieda i korupcja - nie dzieje się tam dobrze.

Spokój na Wschodzie zostanie uzyskany tylko i wyłącznie wtedy, kiedy imperialna hegemonia Moskwy zostanie zażegnana. Obecnie w polityce – w kontaktach z Rosją, występuje coś co nazywam - paradoksem naprężonych muskułów – znaczy to tyle, że do wojny siłowej na linii NATO-Rosja nie dojdzie, ponieważ Moskale by-się pogrążyli; a pomimo faktu, że do wojny nie dojdzie, to decydującym elementem tej układanki jest element siły - czyli ukazanie wojska i jego dyspozycji oraz wywiadu (naprężonych muskułów) – jest to związane z gatunkiem homo sapiens od początków istnienia ssaków, a Moskale uznają tylko ten argument.

Twórczość i Polska - Istotą bytu jest sama twórczość.

Jednym z elementów idei związanej z polskim romantyzmem jest - idea twórczości; twórczość wynika z samej istoty bytu; twórczość powstaje pod wpływem walki sprzeczności (wynikającej z rozumu), wyobraźni oraz woli (i wiedzy). Absolut jest wiecznym, tworzącym pędem. Natura tworzy nieświadomie, natomiast człowiek tworzy świadomie. Prawdę możemy znaleźć tylko między elementami, między zjawiskami, dlatego też, w pewnym sensie wynika ona z łączenia sprzeczności.

Polscy twórcy romantyczni, oddający specyfikę polską, proponowali wychowanie poprzez sztukę - to jest dziedzictwo myśli polskiej. Jednostka musi się zrealizować poprzez sztukę. Tylko człowiek będący twórcą jest osobą. Prawo do twórczości – swoisty manifest Stanisława Piaseckiego jednego z wybitniejszych redaktorów międzywojnia – wynikał właśnie z kontynuacji tej idei.

Nośnikiem tych poglądów byli - Mochnacki, Krasiński, Libelt, Słowacki, Cieszkowski, Trentowski, Norwid. Warto zwrócić uwagę na filozofię Karola Libelta, która może dać podstawy, podwaliny pod stworzenie lepszej przyszłości, dlaczego? Filozofia Libelta jest zbudowane na jednostce czucia umie; Czuję więc jestem. Kartezjańskie myślę, więc jestem zbudowało cywilizację technokratyczno-konsumpcyjną, tymczasem myśli to martwe narzędzia; w swej istocie myśli są puste. Podmiot-człowiek jest, tworzy się - bazując na czuciu. Podmiot-człowiek w znacznej mierze, tworzy się poprzez różne rodzaje czucia bazujące na pamięci. Uma Libelta wynika z rozumu, i z nakierowywania swojej uwagi na tą jednostkę. Społeczeństwo, które w samej-swej istocie uwzględniło-by ume, stałoby się czymś innym, niż stricte technokratyczne, obecne. Uma jest jednostką wyobraźni - czy też, określając to bardziej technicznie - skondensowanej uwagi – u-punktowionej umysłem. Gdy Libelt tworzył swoją teorię, nie miała szansy się przebić, ponieważ była czymś zupełnie innym od głównego paradygmatu racjonalnego (stricte rozumu) występującego w połowie XIX wieku; były to czasy początku rozkwitu rewolucji przemysłowej; tymczasem Libelt, mógł być kimś porównywalnym do np. Swamiego Wiwekanandy oraz Renesansu bengalskiego, w wersji Europy Środkowo-Wschodniej, być może nawet całej Europy – jednak była to filozofia zgoła obca dla ówczesnego społeczeństwa – niezrozumiała – lub zrozumiała dla nielicznych.

Romantyzm polski dążył do naprawy chrześcijaństwa. Szlachta – sama ta idea, nie była ekwiwalentem biologii w polskiej XIX wiecznej myśli – to inne spojrzenie na rzeczywistość; XIX wieczni twórcy, byli ludźmi świadomymi - wiedzącymi co to znaczy praca u podstaw, mówiąc metaforycznie - planowano uszlachetniać chłopów, a nie zchłopić szlachcica. Na tym polegała arystokracja ducha, każdy mógł się nią stać – zależne było to tylko od woli i chęci. Twórcy polscy z tego okresu chcieli wypracować tą bazę. Co istotne, docelowa myśl pragmatyczna polskiego romantyzmu wyszła z terenów Wielkopolski i Mazowsza (Polski centralnej), z kolei frakcja quasi-rewolucyjna z Litwy, Wołynia i Podola.

Naród/społeczność jako całość to walka zbiorów możliwości o realizacje potencjałów. Tylko przy maksymalnej harmonii, spójnych wewnętrznie faktów, naród może stać się twórczy; przy maksymalnej różnorodności, zachowując przy tym harmonię faktów, podczas łączenia przeciwieństw.

Obecnie społeczeństwa konsumpcyjno-korpokratyczne zrobiły z ludzi bio-roboty (przez korpokratyzm, biurokratyzm, konsumpcjonizm i dogamtyczny kler – ludzkość została zdegenerowana) – dla znacznej większości - liczy się tylko jedzenie, rozrywka, zabawa, kopulacja, sytość – bezmyślne syte zwierzęta – tyle, że dla zwierząt jest to stan naturalny doskonały, instynktowny; tymczasem ludzie, sami z siebie robią bezrefleksyjne zwierzęta – uzwierzęcają się. Moc dyspozycyjna (pojęcie z Cybernetyki Bronisława Trentowskiego) narodu/społeczeństwa jest uśpiona – moc potencjału zdławiona - ocean w nas śpi, i horyzont z nas drwi – jak śpiewał jeden z najwybitniejszych polskich poetów Jacek Kaczmarski.

Myśląc o największych polskich twórcach, nie można zapomnieć o magach – artystach, termin ten ściśle rozumiem jako artystę – gdyż magia w najpierwszej-prymarnej formie była rozumiana jako sztuka; było w Polsce dwóch wielkich magów początku XX wieku, bynajmniej nie był to Czesław Czyński – tylko dwóch największych - Tadeusz Miciński i Stanisław Ignacy Witkiewicz.

To nie jest kościół to jest instytucja; w stronę kościoła Janowego, czyli jeden z potencjałów przyszłości.

Tzw. duchowość jest nieodzownie wpisana w każdą ludzką egzystencję, nawet jak ktoś się jej wyprze – będąc np. ateistą lub nihilistą, lub wyznawcą dogmatycznej nauki jako religii – duchowość i tak wróci do niego w pewnej-innej formie, w skrajnych negatywnych przypadkach np. w formie depresji czy nerwicy. Katolicyzm jest nieodłącznym elementem polskości – poprzez kościół, Polska zaczęła uczestniczyć w historii powszechnej; chrześcijaństwo stworzyło swoją kulturę/cywilizację, począwszy od IV w. Nic w świecie nie jest stałe, wszystko podlega zmianie, dlatego też, w przyszłości (może za 10, 20 może za 50 lat) kościół katolicku w Polsce będzie musiał się zmienić. Obecna forma jest skostniała i prowadzi do regresji. Ludzie zamiast poznawać szerokie spektrum rzeczywistości są okopani w dogmatach. Kościół rzymsko-katolicki wyszedł z narracji piotrowej, imperialnej – lecz co ma wspólnego Rzym z Chrześcijaństwem? Rzym to rzymski-katolicyzm, jedna z tradycji europejskich. Chrześcijaństwo pochodzi z pustyni Egiptu oraz greckich, mało-azjatyckich, blisko-wschodnich gmin, komun - gdzie współistnieli pierwsi wyznawcy. W czasach formowania się dogmatów, Rzym był tylko jednym z patriarchatów; pobyt św. Piotra w Rzymie został wkomponowany jako opowieść fundacyjna imperialnego miasta (prawdopodobnie wynikającą z faktu historycznego). Obecna forma kościoła nie poszerza ludzkich horyzontów myślowych. Jednym z elementów występujących w kościele katolickim jest skrajny patriarchat, który przez wieki się nie zmienił – powstała skostniała instytucja oparta o posągi i mamonę. Obecnie watykańskie elity są rozerwane między skrajnym konserwatyzmem a postmodernizmem – ze złączenia obu wychodzi jedynie humbug.

Kościół katolicki jest podmiotem, który może przyczynić się do wzrostu świadomości ludzi żyjących w Polsce, jednak jeśli ma się coś zmienić, trzeba podnieść poziom edukacji razy kilka; oraz co najważniejsze - w polskim kościele musi wzrosnąć rola kobiet jako kapłanek – przynajmniej w proporcjach minimum 50/50 w parafiach. Jeśli to zaistnieje - w przyszłości będzie trzeba się zastanowić, czy idea kościoła polskiego będzie spójna z kościołem rzymsko-katolickim opartym na piotrowej legendzie fundacyjnej. Polski kościół powinien stać się kościołem janowym z decydującą rolą kobiet w kręgach decyzyjnych. Nie są to idee nowe, są to pojęcia renesansowe, które już w Polsce zaistniały, co prawda w innych formach nawołujących do zmian (Andrzej Frycz Modrzewski, Stanisław Orzechowski) - lecz pojawiały się, niestety nie przebijając.

Obecnie reformę kościoła trzeba było-by zacząć od zabrania znacznej większości pieniędzy tej instytucji (odłączyć od państwa). Kapłani mieli-by siennik, czytali-by książki, posiadali-by minimalne pieniądze na niezbędne wyżywienie i utrzymanie, resztę tylko z datków od ludzi; ludzie utrzymywaliby parafie, co zawęziło-by wspólnoty lokalne. Mogłaby zaistnieć jeszcze druga opcja - bezpośrednio oddać liczne parafie siostrą zakonnym, i zezwolić na prowadzenie mszy. Pieniądze, które dostaje prałacia-elita, zostałyby przeznaczone na cele charytatywne dla fundacji prowadzonych przez np. młodszy siostry Chrystusa, i na inne podobne organizacje. Obecnie biskupami, głowy kościoła to karierowicze, dogmatycy. Symbolem polskiego kościoła rzymsko-katolickiego jest Stanisław Dziwisz; polonista Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II, wziął Stanisława Dziwisza do Watykanu, i jest to przykład jak Watykan deprawuje i degeneruje, gdy prosta dogmatyczna głowa się tam dostanie i poczuje wpływy. Gdyby polska prałacia-elita składała się z ludzi pokroju Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, być-może kościół rozwinąłby się, tak jednak nie jest, składa się ze Stanisławów Dziwiszów - blichtru, przepychu, pieczonych gęsi, posągów i odpustów.

Wszystko co najlepsze w kościele zawsze było gdzieś na boku – prof. Włodzimierz Sedlak (Genezis z Ducha, Słowackiego – w wersji naukowej), Jerzy Wolff, Franciszek Blachnicki, Henryk Kazimierowicz oraz zakony i działalność charytatywna. W kościele rzymsko-katolickim to co jest na afiszu zawsze jest zepsute. Początkowa droga do reformy - musi prowadzić do przekierowania wpływów w kościele na te rejony, które są z boku.

Dlaczego Polska jest inna – zerwana ciągłość i problemy wewnętrzne.

Definiując zerwaną nić, cofnąć się trzeba do wyborów pod sam koniec lat 30’, w przeddzień inwazji niemieckiej na Polskę. Wybory wygrał Obóz Zjednoczenia Narodowego – quasi-Sanacyjny, z wieloma narodowcami - przyjmujący idee reprezentowane przez m.in. Romana Dmowskiego. Sanacja począwszy od przewrotu majowego w 1926 roku miała silną biurokratyczną władzę; władzę, która prowadziła państwo do biedy. Dopiero w przededniu wojny zaczęto uświadamiać sobie błędy i przyszłość rozpoczęła rysować się w pozytywnych barwach, była to kwestia 10-20 lat - doszłoby do decentralizacji ekonomicznej, regionalnej i politycznej. Po wyborach duże wpływy miały także ugrupowania - Stronnictwo Narodowe (SN), akademickie, elity; oraz Stronnictwo Ludowe. Polska w roku 1938 zaczęła wychodzić na ekonomiczną prostą, niebawem można było oczekiwać całościowej reformy rolnej (pierwsza miała miejsce w 1925 roku) - czyli chłopi dostaliby ziemie masowo. W Polsce bardzo mocny etos posiadało ziemiaństwo – również inteligencja. Większość ziemian w latach międzywojnia - szczególnie w Wielkopolsce, Mazowszu i na Kresach - była ludźmi bardzo pro-społecznymi i rozwijającymi tereny na których przebywali, wiedzieli także, że reformy są konieczne. Tymczasem wybuchła wojna, którą Polska przegrała; pod koniec 1944 roku, władzę w kraju przejęli nielegalnie komuniści, przywiezieni z ZSRR przez Stalina, wprowadzili terror - rozpoczęła się 50 letnia degeneracja, w skutku, której doprowadzono do ekonomicznego i umysłowego zacofania Polski. Nielegalną władzę na pół wieku dostali ci sami komuniści, którzy w 1920 roku napadli Polskę, a potem w okresie międzywojnia dostali kilka milionów w złocie od bolszewików na dywersję w Polsce, gdyż po przegranej wojnie polsko-bolszewickiej wiedzieli, że jest to niezbędne – dywersja (tzw. zrewolucjonizowanie wewnętrzne) im się jednak nie udała kompletnie. Niestety tymi komunistami – decydentami - byli głównie Żydzi (była też pewna część porządnych Żydów, lecz ich kuzyni wyznania komunistycznego Polskę utopili). Nie był to jednak pierwszy raz, separatyzm-elitaryzm pewnego odłamu frakcji Żydów był stałym przejawem - już w czasach saskich (XVIII wiek), za pomocą tysięcy kupców żydowskich w I RP - zarządzający pruską mennicą Veitel Heine Ephraim zalał Rzeczpospolitą na polecenie króla Prus Fryderyka II, fałszywą monetą - przyczyniając się do upadku naszego kraju i rozbiorów.

(Podczas samej II wojny, Polacy związani z obozem narodowym m.in. NOW i NSZ, na masową skale pomagali Żydom przeżyć hitlerowską okupację, dlatego, że byli chrześcijanami; byli tylko ekonomicznymi przeciwnikami - monopolu Żydów na handel.) Po wojnie, rolnicy polscy bolszewików nienawidzili – ponieważ znali ich metody działania, wiedzieli, co wyczyniali podczas samej II wojny, oraz wojny polsko-bolszewickiej, jak i wiedzieli, że przyjdzie bolszewik, zabierze im kawałek pola, konia, krowę, inne zwierzęta i założy kołchoz. Dlatego to właśnie rolnicy z mniejszych miast i wsi po 1944 stanęli do czynnej obrony przeciw sowietyzacji Polski. Kilkanaście lat później, „łagodniejsza” frakcja komunistów zaczęła tłoczyć ludzi w tzw. blokach-molochach – kreując je na symbol dobrobytu, budując na masową skalę klitki, z materiałów jakości żadnej i wyglądu żadnego.

Wymarzona „prześniona rewolucja” - czyli pogląd reprezentowany przez m.in. Andrzeja Ledera (z resztą psychiatrę, lacaniste), jest teorią związaną – pisaną z perspektywy środowisk nielegalnie zainstalowanych w Polsce w roku 1944, mieszając w to psychologiczne teorie logiczne; jest to pogląd na wycinek dziejów, przedstawiony nie z perspektywy polskiej. Analogicznie do tego, jakakolwiek próba napisania pozytywnej narracji tzw. transformacji ustrojowej po 1989 roku, nie będzie napisana z perspektywy polskiej, tylko z perspektywy – kolonizatorów ekonomicznych, czyli wielkich koncernów-korporacji Zachodnich, które w Polsce się uwłaszczyły. Z taką narracją - jeśli kiedykolwiek próbowałaby powstać – będzie już w samym momencie jej powstanie - jak z tytułem kultowej komedii polskiej z lat 80’ - Sprawa się rypła – narracja taka, będzie zwykłym humbugiem, najdelikatniej mówiąc.

Tradycja polska jest tak bogata, iż można czerpać garściami zarówno z niej, jak i z ogólnoświatowej. Obecnie wielu ulega postmodernistycznym trendom – w znacznej większości bezwartościowym. Dodatkowo kościół w obecnej formie, jest absolutnie sprzeczny z polską tradycją pragmatyczno-mesjanistyczną, która dążyła do zmiany, polepszenia chrześcijaństwa. Religia/dogmat jest związana z przyjęciem pewnych wartości, wiara zaś to każdego osobista sprawa, lecz wiara musi wynikać z wiedzy, tylko wtedy może być świadoma.

Efektem finalnym barłogu wykreowanego przez III RP, zaczyna być pokolenie 20-letnich konsumentów, reprezentowane przez rapera, będącego twarzą makdonalda. Twórczość ta wygląda często, jakby maszyna losująca umieszczona w głowie, wyrzucała z siebie przypadkowo wylosowane słowa. Na takiej bazie powstaje kolejne pokolenie bezrefleksyjnych konsumentów. Z nie wiedzeniem tego i pomijaniem, jest tak jak z tym, że każdego dnia do rzeźni ludzie (homo sapiens) posyłają miliony zwierząt, świń, cielaków głównie - przechodzą one zazwyczaj gehennę, mówić nie potrafią – więc nikt tego nie widzi; potem makdonaldy mielą – konsumenci jedzą, i tak jest z większością dziedzin. Imperializm idei to imperializm kultury, tymczasem, patrząc globalnie, Polska jest krajem post-kolonialnym z narzuconym konsumpcjonizmem - jednak zazwyczaj zmiana, zawsze wychodzi z jakiegoś małego punktu lub grupy punktów.