Ardra.pl

O zachowaniu na straconym posterunku. Część IV


05.07.2021

Część I Część II Część III

Perspektywa jest sprawą oczywistą, perspektywy występują zawsze – każdy widzi świat ze swojej perspektywy. Na wojnie perspektywa jest zarysowana linią grubą, jasną i wyrazistą. O zachowaniu na straconym posterunku jest pisane z perspektywy polskiej. Polska była krajem napadniętym i rozkawałkowanym przez Niemców i komunistów – razem z doszczętnym wymordowaniem elit; dwa totalitaryzmy fizycznie zlikwidowały polskie elity na następne pół wieku. Nie jest rzeczą normalną, iż jeden homo sapiens napada drugiego, po czym chce zrobić z niego niewolnika lub go unicestwić. Nikt normalny tak nie postępuje, dlatego też, wszyscy uczestniczący w napadzie na Polskę roku 1939 nie byli ludźmi normalnymi w pierwotnym (słownikowym) sensie tego słowa tj. osobami zdrowymi psychicznie. Warto się zastanowić czy jeśli ktoś jest Polakiem, a odnosząc się do historii II wojny światowej bierze perspektywę najeźdźców np. komunistów wprowadzających terror po 1944 roku, co jest z nim nie tak? Perspektywy można starać się zrozumieć - aspekt psychologiczny uczestnictwa w nawałnicy zniszczenia - ludzi po stronie niemieckiej i sowieckiej; kiedyś propaganda totalitarna działała bardzo skutecznie, szczególnie niemiecka w 1939 roku – wszyscy Niemcy byli w propagandowym transie napadając na sąsiedni kraj – lecz robili to całkowicie dobrowolnie, z kolei w sowietach, jednostki frontowe były mięsem armatnim, NKWD i politrucy przychodzili wraz z frontem i czyścili teren podobnie jak SS podczas wojny lub KBW już w Polsce Ludowej.

Sowiecka inwazja.

17 września 1939 był małym końcem świata, Polskę napadła Armia Czerwona. Sam widok najeźdźców napawał grozą. Sowieci ubrani byli w szynel (prosty płaszcz), zazwyczaj brudny i podarty, na głowach mieli przeważnie czapki budionki - czerwona naszyta gwiazda na środku, u góry sterczący kikut, wiele czapek jeszcze z napadu na Polskę w 1920. Pod szynelem, koszule rubaszki, na nogach buty - kierzowe przewiązane różnorako lub zwykłe trzewiki tudzież onuce i coś „buto-podobnego”. Na plecach zazwyczaj mieli worek oraz karabin na sznurku - typu jednostrzałowy-powtarzalny Mosin. Widok był na przemian odrażający i komiczny. Kradziono wszystko co możliwe, wielu z tych żołnierzy, nigdy na oczy nie widziało produktów spożywczych. Sałdaci byli najczęściej wygłodzeni, racje żywnościowe w wojsku sowieckim były bardzo skromne; jednak całościowa była to masa-motłoch - 600 tysięcy ludzi i ponad 2 tyś czołgów. Polacy mimo, iż na wielu odcinkach odparli ich skutecznie, byli już wyniszczeni po walkach z Niemcami; po walkach, do których przeznaczono praktycznie całość siły wojskowej. Sowieci w 1939 roku byli kolosem na glinianych nogach, co ukazała wojna zimowa (radziecko-fińska). Jednym z komiczniejszych, charakterystycznych widoków pierwszej okupacji sowieckiej, były żony oficerów bolszewickich we Lwowie, które spacerowały po ulicach w koszulach nocnych, wcześniej ukradzionych z polskich domów – wydawało im się, że to zwykle sukienki. Mordy, grabieże i gwałty były codziennością - zarówno w 1939, jak i 1944+, czyli podczas pierwszej i drugiej, długiej okupacji. Sowieci charakteryzowali się nienawiścią do wszystkiego np. po zdobyciu Grodna (bohatersko bronionego przez Polaków) od razu rozstrzelano 300 obrońców w tym 29 oficerów – wcześniej konające dziecko - Tadeusza Jasińskiego - którego komuniści wzięli do niewoli, przywiązano do czołgu. Wraz z inwazją sowiecką nastąpiła wielka peregrynacja wszystkich komunistów żydowskich z KPP (Komunistycznej Partii Polski) do Czerwonej Armii, była tam także garstka pseudo-polskich komunistów, których Stalin nie zdążył uśmiercić podczas wielkiej czystki w ZSRR – uczestniczyli czynnie w tym teatrze zniszczenia; a po 45’ mogli już bezkarnie wprowadzać reżim totalitarny w Polsce. (Byli to osobnicy - poczynając od Bieruta po Wasielewską – oraz „elity” tzw. żydokomuny czyli m.in. Bermana, Minca, Smolara, Brystygierową etc. lista jest długa jak Mur Chiński).

W podboju sowieckim - Polski, roku 1939, towarzyszyła liczna ludność żydowska, litewska, białoruska (Ukraińcy sympatyzowali z III Rzeszą, gdyż wielki głód na Ukrainie ukazał im, czym jest komunizm i kołchozy). Na powitanie Armii Czerwonej wychodziły całe żydowskie miasteczka (czy też części mieszkańców z pochodzenia Żydów) i nie zaliczali się oni wyłącznie do tzw. „biedoty” czyli ludzi ubogich, byli wśród nich także zamożni Żydzi - przedsiębiorcy, prawnicy, lekarze, bankierzy. Wśród tłumów powitalnych z czerwonymi sztandarami na Kresach, w większości była ludność żydowska; Żydzi byli albo zagorzałymi komunistami na Kresach w znacznej większości, albo starali się tylko przeżyć, lawirując między okupantami. Po wejściu Sowietów, były dekorowane bramy miast i domów, organizowano komitety powitalne - witano najeźdźców kwiatami. Rabowano wszystko co się da. Organizowano łapanki na Polaków - liczne aresztowania. Spośród tłumnej żydowskiej gawiedzi powitalnej, bolszewicy organizowali „nowe elity” dla Państwa Rad – rozpoczęła się wielka eksterminacja polskich elit kresowych – dziś możemy to śmiało stwierdzić – udało im się to. Podczas wszystkich deportacji na Daleki Wschód wywieziono ponad milion osób do katorżniczych prac, NKWD tworzyło milicje ludową i mordowano Polaków. Komuniści pochodzenia żydowskiego, w taki sposób odwdzięczyli się Polsce za zaopiekowanie się ludnością żydowską - począwszy od średniowiecza, gdy byli wygnani z całej Europy. Zamiast pomagać bronić Polski – witali bezwzględnych okupantów. Już podczas samej pierwszej okupacji, liczni konfidenci donosili do politruków (którymi sami też byli w większości) absurdalne donosy na Polaków – typu - ktoś się krzywo popatrzył na czerwony sztandar – po takich donosach zsyłano Polaków na katorgę w głąb ZSRR. Podobnie postępowały mniejszości ukraińskie i białoruskie oraz litewskie – obojętne im było, czy są pod NKWD czy SS w 1941, gdy Sowieci się wycofali, wraz z niemiecką ofensywą – w taki sam sposób witano SSmanów. Pomimo tak skrajnej antypolskości występującej wśród komunistów żydowskich – Polacy całą II wojnę ukrywali dziesiątki tysięcy Żydów na terenie Generalnego Gubernatorstwa, narażając własne życie. Trzeba również zaznaczyć - pewna część Żydów na Kresach była zwyczajnymi obywatelami, nie sympatyzującymi z komunistami.

Rosja sowiecka była największym w historii krajem, a w rzeczywistości obozem pracy niewolniczej; wśród 78 milionów zatrudnionych, około 2 miliony - to były etaty strażników gułagów i innych obozów. Personel więzienny był ilościowo dwukrotnie większy, niż ilość zatrudnionych kolejarzy i górników. Łagiernicy pracujący 12-16 godzin na dobę, otrzymywali 900 gram chleba; ci co wypracowali mniej niż 50% normy, otrzymywali 300 gram chleba – czyli racje żywności, konieczne-minimum do dalszej niewolniczej pracy. ZSRR w latach 1918 – 1939+ było krajem nędzy i głodu. Stalin wymordował większość swoich towarzyszy oraz całą opozycję komunistyczną - aby nikt mu nie zagrażał. We wrześniu 1939, gdy Sowieci napadli na Polskę, resztki zbieraniny komunistycznej m.in. z KPP - pochodzenia żydowskiego, białoruskiego etc. lgnęło do systemu Stalina w amoku syndromu sztokholmskiego; był to syndrom sztokholmski, gdyż Stalin wymordował dwa lata wcześniej, w okresie wielkiej czystki ich towarzyszy, przyjaciół i rodziny. PPR (Polska Partia Robotnicza) i GL (Gwardia Ludowa), było ramieniem Moskwy wymyślonym bezpośrednio przez Stalina i mającym za cel - wprowadzić reżim totalitarny na terenie Polski, po 1944 roku.

Jednym z efektów ubocznych bolszewizmu były gromady bezdomnych dzieci tzw. bezprizorni – jak ich nazywano w rewolucyjnej nomenklaturze – była to plaga całego ZSRR, nic z tym nie robiono. Jednym, jeszcze z przedwojennych dzieł dotyczącym systemu sowieckiego było/jest studium Stanisława Cata-Mackiewicza pt. Myśl w obcęgach. Studia nad psychologią społeczeństwa Sowietów. Wszyscy Polacy, wiedzieli czym jest komunistyczna Rosja i do jakiej nędzy prowadzi ten system („Myśl w obcęgach” powraca dzisiaj - tylko w innej zmienionej formie).

Między 1939-1941 panował na Kresach terror - gdy 22 czerwca 1941 Niemcy ruszyli wielką ofensywą Operacji Barbarossa - w panice, staliniści, w przyspieszonym tempie nakazali mordować Polaków na Kresach m.in. w Mińsku. Organizowano marsze śmierci około 20 tysięcy ludzi. 24 czerwca rozpoczęły się masowe egzekucje – z czego ocalało około 1-2 tysiąca; co zrelacjonował m.in. cudem ocalony płk. Janusza Prawdzic-Szlaski. Cywilów i jeńców wojskowych mordowano seriami z karabinu nad dołami. Zbrodnie na Kresach były mordami rytualnymi – zabijano pewien ideał Polaka - pastwiąc się przy tym. To samo robiło UPA – mordy rytualne na Wołyniu, w których zginęło 60 tysięcy Polaków (dodatkowo ukraińskie jednostki pomocnicze - przy Niemcach - podczas całej II wojny, zabiły ok. 450 tysięcy Żydów z Wołynia, Małopolski Wschodniej i Kijowa), zupełnie jak w latach późniejszych staliniści zabijali AKowców i NSZowców w katowniach. Białorusini, z kolei jako SSmani uczestniczyli w podobnych mordach w obozie koncentracyjnym w Kołdyczewie, gdy przyszli Sowieci zmieniali tylko naszywkę z SS na NKWD, wcześniej z NKWD na SS. Co przykre, to samo uskuteczniali Litwini. Gdy w styczniu 1944 armia Stalina weszła na Polskie Kresy (z trzecią Inwazją po 1920 i 1939) – wszystko wyglądało podobnie – tym razem wybito doszczętnie elity polskiej młodzieży kresowej i inteligencji. Przeciwko tym procederom przeciwdziałały m.in. Brygady Wileńskie AK.

20 lat wcześniej, podczas inwazji, w czasie wojny polsko-bolszewickiej - podobne mordy rytualne uskuteczniała Armia Konna, Siemiona Budionnego – pastwiąc się, nienawidząc i znęcając się, nad wszystkim co stanęło im na drodze – czyli nad Polakami na Kresach. Konarmia była hordą półdzikich ludzi, idących do wojska (na grabież) w zamian za rubaszkę, buty i karabin – opisy tych wydarzeń pozostawił m.in. Isaak Babel, który biernie brał udział w ów procederze.

Komuniści wszystkich wrogów nazywali faszystami, w sposób karykaturalny. Dla NKWD i GL faszystą był każdy kto nie był z nimi - czyli każdy Polak z Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych oraz każdy cywil, który przeciwstawił się czynem, słowem lub nawet myślą stalinizmowi. Tymczasem faszystami byli sami komuniści – odmianą faszyzmu brunatnego, był faszyzm czerwony (Co ciekawe i dość komiczne, dzisiejsze niektóre media skrajnie lewicowe, również epatują słowem „faszysta” w sposób propagandowy, oderwany od pierwotnego znaczenia).

Jednym z większych oszustw Stalina był manifest PKWN wydany 22 lipca 1944 – wydrukowany w Moskwie wykaz programowy, w momencie wydania celowo pozbawiony komunistycznych akcentów, aby nabrać pewną część ludzi. Manifest PKWN praktycznie w stu procentach oddał (pod przykrywką pozoru) Polskę w ręce Sowietów, i pozwolił krwawo rozprawić się z resztką Polaków. Warto wspomnieć, iż polscy chłopi nie chcieli kołchozów, bo akurat rolnicy byli warstwą społeczną, która dobrze wiedziała czym jest wielki głód na Ukrainie i nędza z czasów wielkiej czystki – a do tego prowadziła sowietyzacja (w latach następnych - ponad 500 tyś. chłopów było karanych, zsyłanych, za nie wywiązywanie się z tzw. domiarów, czyli ściągania przez komisje komunistyczne, kilkakrotnie wyższych ilości plonów, mleka, ziemniaków itp. niż rolnicy posiadali). Stalin na wydanie manifestu PKWN wybrał celowo organ prasowy związany przed II Wojną, z zupełnie innym stronnictwem politycznym – Chrześcijańsko-Narodowym, była to gazeta „Rzeczpospolita”, przed wojną jawnie krytykująca komunistów. Pod tą samą nazwą, w 1944 stała się stalinowskim narzędziem, tubą propagandową – co ułatwiło manipulację – kawałek po kawałku, komuniści wyprzedali Polskę, do diagnozy „polskiego” komunizmu wrócę później.

Ostatni na polu walki kampanii Września.

Pomiędzy 8-9 września marszałek Polski i naczelny wódź Edward Śmigły-Rydz zarządził skoncentrowanie jak największej ilości wojsk na przedmoście rumuńskim; na tym terenie planowano prowadzić wojnę obronną oraz czekać na obiecaną i zapowiedzianą ofensywę francuską i angielską przeciwko Niemcom. Zgromadzono dużą ilość zapasów, które cały czas napływały – z przed-mostu rumuńskiego planowano kontruderzenie – Francuzi mieli zaatakować w ciągu kilku dni. W Kołomyi (znajdującej się 200km na południe od Lwowa) powstał sztab główny i oczekiwano na dalsze wypadki. 17 września miała rozpocząć się francuska kontrofensywa – front zachodni, co komunikował w depeszy gen. Louis Faury; więc Polacy nakazali kondensowanie wszystkich możliwych wojsk, w owym punkcie na terenie południowej Polski. 16 września połowa Polski była nadal wolna; walki z Niemcami toczyły się na wielu odcinkach. W sztabie głównym z optymizmem oczekiwano na dalsze wypadki, tymczasem Francuzi przełożyli zaplanowaną ofensywę na 19 września - po czym wcale do niej nie doszło. W Polsce, na terenie całego kraju, zostały jednostki, które jeszcze przez pół miesiąca walczyły z dwoma wrogami. Rząd Sanacji naiwnie pokładał wiarę w zapewnienia sojuszników. Po wkroczeniu Sowietów, Śmigły-Rydz był zdezorientowany, decyzje jak się zachowywać wobec nowego wroga - czy walczyć, czy się wycofywać - pozostawił dowódcą jednostek.

Po wkroczeniu Armii Czerwonej głównodowodzący Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP) generał Wilhelm Orlik-Rückemann wydał rozkaz przeciwstawienia się ofensywie wroga. Wiele oddziałów KOPu było już oddelegowanych do odwrotu na granicę rumuńskie - wielu zapełniło już pociągi - tymczasem pod wpływem rozkazu Orlik-Rückemanna, jednostki opuściły maszyny i zajęto pozycje obronne. Dużą rolę w heroicznej obronie granicy, odegrał m.in. pułk Nikodema Sulika (późniejszego generała 5 Kresowej Dywizji Piechoty, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie) broniący pierwszej linii przed sowiecką nawałnicą - planowano bronić się do ostatniego możliwego momentu, a następnie wycofać się za rzekę Styr. Wzdłuż granicy była nieukończona linia umocnień (na uwagę zasługuje chociażby heroiczna 4-dniowa obrona bunkra przez Jana Bałbotta, kolegę szkolnego Czesława Miłosza). Gdy Polska była już praktycznie przegrana - w kleszczach dwóch wrogów, oddziały Orlik-Rückemanna, na własną rękę stawiały opor najeźdźcą. Następnie resztek z oddziałów KOPu - około 3 tyś. - dołączył do grupy „Polesie” oraz wziął udział w bitwie pod Kockiem. (Wtedy też – tj. w drugiej połowie września 1939 - zaczęły się pierwsze echa późniejszej rzezi wołyńskiej; Ukraińcy napadali na Polaków, mordując w bardzo brutalny sposób – czego świadectwa przekazali wycofujący się żołnierze KOPu – Ukraińcy napadali na polskie posterunki, mordowano cywilów, pozostawiając na drogach zmasakrowane zwłoki).

Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” generała Franciszka Kleeberga, była związkiem taktycznym – ostatnim większym zgrupowaniem Polskiego Wojska stawiającym opór dwóm wrogą - liczyła około 20 tyś. żołnierzy. Bazowymi zadaniami była obrona Polesia, od Brześcia po wschodnią granicę Polski - stawianie czynnego oporu przeciwko niemieckim dywizjom. 14-16 września rozpoczęto walki z XIX Korpusem pancernym niemieckim, nacierającym w kierunku Brześcia; następnie Kleeberg postanowił pójść z odsieczą okrążonej Warszawie, pół tysiąca kilometrów – rezygnując z przedostawania się w kierunku Rumunii. Stoczono kilka, zazwyczaj zwycięskich potyczek z Niemcami i 27 września przeprawiono się przez rzekę Bug. Pułkownik Adam Epler i jego 60 Dywizja Piechoty, będąca częścią Grupy „Polesie”, stoczyła dwie potyczki z Sowietami pod koniec września – pod Jabłonią i Milanowem – do niewoli dostało się kilkudziesięciu czerwonoarmistów, których na ich własną prośbę wcielona do oddziału polskiego i wzięli następnie udział w dalszych walkach.

Gdy gen. Kleeberg dowiedział się o kapitulacji Warszawy, postanowiono przebijać się w Góry Świętokrzyskie i stworzyć partyzanckie oddziały. Konieczne było dozbrojenie – planowano uczynić to w Dęblinie - w miejscowość Stawy znajdował się potężny arsenał. Do celu zabrakło 20 kilometrów - 2 października rozegrała się trzy dniowa bitwa pod Kockiem, podczas której, odpierano niemieckie przeciwnatarcia i kontratakowano; wraz z kolejnymi posiłkami niemieckimi oraz brakiem amunicji, postanowiono przerwać walkę – kapitulacja kończąca kampanię wrześniową miała miejsce 6 października. Z grupy „Polesie” do niewoli dostało się 1234 oficerów i około 15 tyś. żołnierzy. Tak zakończyła się epopeja września – Polska ugrzęzła w sidłach dwóch okupantów na następne pół wieku.

Politycy i politykierzy.

Polityka Józefa Becka była jednym z czynników, które doprowadziły do klęski września. Oczywiście absurdem jest podejmowanie tematu możliwości sojuszu z Niemcami, gdyż Polacy z założenia brzydzili się jakąkolwiek agresją i przemocą wobec innych krajów.

(Tymczasem Niemcy już od września uskuteczniali najgorszy rodzaj wojny bezwzględnej - pierwsze niemieckie bomby spadły na Warszawę 1 września. Bombardowania trwały do samej kapitulacji miasta, przez cały miesiąc; pociski zrzucano celowo na szpitale, niemieckie samoloty latały bardzo nisko nad miastem, aby móc ostrzeliwać ludzi z karabinów maszynowych. Cały wrzesień, na terenie całej Rzeczpospolitej bombardowano domostwa i ludność cywilną na drogach. Podczas powstania warszawskiego w Rzeź Woli wymordowano około 60 tysięcy cywilów - stosy zwłok sięgały na wysokość drugiego piętra kamienic. Zaledwie 80 lat temu, można by pomyśleć „cywilizowany” naród Europy z cynizmem czynił takie zniszczenie, dzisiaj wobec Polski nie poczuwają się do zadośćuczynienia).

Politycy Sanacji reprezentowali opcje naiwnej honorowości i tzw. „kolesiostwa” partyjnego, czym wykluczyli ludzi zdolnych. Do klęski doprowadziła kilkuletnia naiwna polityki obozu post-Piłsudskiego. W 1939 Rzeczpospolitej nie było stać na wojnę z Niemcami. Polska we wrześniu posiadała bitną, doskonałą jeśli chodzi o walor ludzki armię (złożoną w znacznej większości z pierwszego wolnego - po czasach zaborów pokolenia Polaków, ludzi o wysokiej klasie i kulturze, pokolenia, które przepadło) – zabrakło wszystkiego innego - czyli skoordynowania, wyższego dowództwa, łączności, przeciwdziałania, sprzętu - aby mierzyć się z najlepszą armią ówczesnego świata, jaką dysponowała III Rzesza. W przededniu wojny, Rząd Polski dawał się wodzić za nos złudnym sojusznikom (ambasadorom Anglii i Francji); odwlekano powszechną mobilizację do ostatniego dnia sierpnia, co okazało się tragiczne w skutkach. Po całkowitej klęsce września - obóz sanacyjny został niezwłocznie odsunięty od władzy prawie całkowicie, przez innego dość miernego polityka, jakim był gen. Władysław Sikorski – którego, można żartobliwie nazwać „agentem francuskim”, gdyż to dzięki wpływom Francuzów utrzymał tekę. Mierna polityka i finalnie śmierć w prawdopodobnie zamachu, zakończyła rządy Sikorskiego. Sikorski szczerze nienawidził piłsudczyków i chciał doprowadzić do czystki kadr w wojsku już w 1940, był człowiekiem żądnym chwały wojennej i ulegającym osobistym złudzeniom (dobrze go charakteryzuje fakt, iż podczas przebywania w USA – kazał wycinać z gazet, nagłówki odnoszące się do jego osoby). Sikorski rozpoczął chorą przepychankę między frakcjami w rządzie na uchodźstwie - zamiast wszystko podporządkować ponad-poglądowemu działaniu na rzecz kraju. Jedynym człowiek zdolnym do dobrego sprawowania najwyższej roli w państwie – w tamtych latach był gen. Kazimierz Sosnkowski, lecz był skutecznie sabotowany i ograniczany, m.in. przez Stanisława Mikołajczyka (który to, z kolei godził się na współpracę z Sowietami, po czym Sowieci go „przerobili” i uciekał z Polski w roku 1947, ale to już inna historia). Kazimierz Sosnkowski (zarówno jak Władysław Anders) był przeciwny wywołaniu Powstania warszawskiego oraz ujawnianiu się Polskiego Wojska przed Sowietami po 1944 (wiemy jak to się skończyło). Sosnkowski był jednoznacznym przeciwnikiem ZSRR, zdymisjonowanym po tym, jak publicznie zrugał Anglików za brak pomocy Polsce. Wcześniej, aby m.in. zapobiec wywołaniu powstania, został do Polski wysłany gen. Leopold Okulicki – z Okulicki był ten problem, iż charakteryzował się dwuznacznym zachowaniem - mówił jedno, robił drugie - nie potrafił rozeznać się w sytuacji. Okulicki miał zapobiec powstaniu, tymczasem nie zrobił tego - pod wpływem sobie znanych przyczyn. Okulicki nakazał rozwiązać AK 19 stycznia 1945 i nie ujawniać się przed okupantem. Decyzja ta była tragiczna w skutkach, gdyż organizacja „NIE” mająca zastąpić AK nie została uruchomiona. Całe dowództwo musiało się przeorganizować - po czym powstały kolejne organizacje, jak WIN, ROAK, NZW, KWP etc. Sama decyzja o rozwiązaniu AK, wprowadziła duże zamieszanie. Finalnie gen. Okulicki dostał się do niewoli sowieckiej i został uśmiercony w Moskwie.

Tragiczny los września 1939 roku, być może – można by uniknąć – Polska Armia na pewno rozgromiłaby Sowietów w konfrontacji 1 vs. 1. Niemców też dało rade odeprzeć, jednak przy aktywnej pomocy armii sojuszniczych - Francji i Anglii. W latach wcześniejszych była szansa na „ukrócenie” niemieckiego totalitaryzmu w zarodku, jeszcze za życia Piłsudskiego – były takie dywagacje, lecz ich nie podjęto – co przyniosło zgubę. Samotna Polska została zgnieciona przez dwa bezwzględne totalitaryzmy.

Wyobraźmy sobie sytuacje alternatywą, w której w roku 1938 naczelnym wodzem i premierem jest Kazimierz Sosnkowski, ministrem skarbu Ignacy Matuszewski, ministrem spraw zagranicznych Stanisław Cat-Mackiewicz, a ministrem spraw wewnętrznych Adolf Bocheński…



Jedyne realne wyjście.

W obliczu historii, Narodowe Organizacje Wojskowe liczące podczas wojny około 100 tyś. ludzi, miały najpraktyczniejszy i najbardziej realny plan na Polskę - w czasie konspiracji były ugrupowaniem posiadającym wysoką sprawność i rozeznanie polityczne, jak i niezachwianą logikę działania.

Wcześniej przed samą drugą wojną, wypracowano plan polityczny absolutnie ponadklasowy, kładący nacisk na dziedziny wychowawcze i kształtujące oraz pracę na rzecz wspólnoty lokalnej, z decydującą rolą samorządu terytorialnego i gospodarczego – w którym decyduje, wspólnota - jak gmina, korporacja lub cech. Żaden człowiek nie dostałby praw politycznych poprzez zmanipulowanie ludu demagogią, ani ukazaniem cenzusu majątkowego i innych afiszy, manipulacji, cwaniactw – do polityki wchodziliby tylko ci, którzy mają realne zasługi w działaniu na rzecz wspólnoty lokalnej, każdy musiałby czynnie zasłużyć sobie na prawa polityczne; w polityce znajdowaliby się tylko ci, którzy czerpią pewien samoistny rodzaj zadowolenia - poprzez działanie na korzyść wspólnoty. Status polityczny uzyskiwano-by poprzez bezinteresowne działanie na rzecz społeczeństwa – np. lekarz za darmo leczący najuboższych. Dzisiaj np. większość polityków to ludzie, zmieniający stołki od 1989 roku, łypiący tylko na kolejne etaty – jest to absolutnie tragiczne w skutkach. Senat np. w obecnej formie jest zbieraniną słupów, sejm małpim gajem.

Jeśli chodzi o prawo - występowałby samorząd korporacji prawniczych - korporacje sędziowskie, prokuratorskie, adwokackie - dawałoby to niezależność sądów. Sądownictwem zajmowałyby się korporacje prawników, w których decydujący głoś mieliby najbardziej zasłużeni dla Polski, i dla rozwoju prawa.

Obecnie wpływ decyzyjny mają politykierzy wykreowani przez upadający PRL, i ich następcy robiący peregrynacje międzypartyjne – od stołka do stołka.

(…) Swoich kroków niepewny, do dworu się klei, tam wśród podobnych sobie, może się wyszumieć, a przy tym w nic nie wierzyć, niczego nie umieć, prałat karci opojów, sam jeszcze czerwony, złodziej potrząsa kluczem do skarbca korony, kanclerz wspiera sojusze na ościennym żołdzie, a mędrcy przed głupotą łby schylają w hołdzie.

Płk. Ignacy Matuszewski jako teoretyk (klasyk) polityki czasów wielkiego światowego kryzysu oraz diagnoza „polskiego” komunizmu.

Polityka czasów wielkiego kryzysu, a szczególnie jej zakulisowość jest warta analizowania. Z perspektywy historycznej, ukazuje ona walor ludzki i warstwę psychologiczną postępowań w momentach granicznych. Szczególnie, zbiór publicystyki Ignacego Matuszewskiego – opracowany przez prof. Sławomira Cenckiewicza – prawie 2 000 stron – Ignacy Matuszewski, Pisma wybrane t. I-II, wyd. LTW, 2019.

Publicystyka płk. Ignacego Matuszewskiego z czasów wojny, jak i przed nią, powinna być obowiązkową lekturą w polskich szkołach dyplomatycznych i oficerskich – podobnie jak Wojna peloponeska Tukidydesa – powinny być całościowo analizowane. Są to teksty ponadczasowe - testy zawierające motywy, które zawsze będą powracać. Warstwy decyzyjne powinny to czytać – podobnie jak powinien powstać przedmiot - Psychologia Historii; procesy psychologiczne w skali mikro i makro występują powtarzalnie. Szczególnie zaostrzone kąty, posiadają w czasach przejściowych. Historia jest sztuką, a osoba umiejąca czytać w historii, może być artystą tworzącym dzieło przyszłości.

Płk. Matuszewski niemal bezbłędnie zdiagnozował „polski” komunizm. Pisma wybrane, Tom II 1943-1946. „polski” komunizm s. 1008.

(…)

Bodaj na ostatnim miejscu w szeregu pachołków Stalina stoi Polska Partia Robotnicza, jak dziś przezwali się „polscy” komuniści. Partia komunistyczna wszędzie stawia interes Sowietów ponad interesy własnego państwa. Ale kiedy antypaństwowość i antynarodowość komunistów niemieckich jest wstrzemięźliwa, a może nawet nieszczera, kiedy antypaństwowość komunistów francuskich, hiszpańskich czy włoskich napotyka na wewnętrzny opór, czego dowodem liczne nawrócenia z komunizmu, antypaństwowość i antynarodowość nielicznych komunistów polskich jest dominująca dla nich cechą.

Komunizm polski mniej wygląda na zjawisko socjalne, bardziej na objaw patologiczny. Jak gdyby napięty do wzniosłości przez tyle lat patriotyzm polski wytwarzał znikomą, lecz namiętną reakcję. Jak gdyby nadmiar miłości do Polski wyzwalał w chorych duszach nienawiść do Polski. (…) Polski komunizm wydaje się niemal całkowicie mieścić w zakresie psychiatrii.

Komunizm polski nigdy nie był polski – zawsze był antypolski. Komunizm rosyjski był antycarski, antydemokratyczny – nie był jednak antyrosyjski. W komunizmie rosyjskim, mimo wszystkich „marksizmów”, tułały się echa słowianofilstwa. (…) Komuniści rosyjscy chcieli opanować państwo rosyjskie, lecz nie zamierzali go zniszczyć. (…) Natomiast kiedy komuniści polscy, na długo przed pierwszą wojną, zaczęli pracę pod nazwą „Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy”, już wówczas walczyli z państwem polskim, którego nie było. Wołali głośno, że naród Polski niezdolny jest i niegodny do samodzielnego istnienia. [W dzisiejszych czasach wszystkie te cechy przerzuciły się na warstwę ideologiczno – ekonomiczną]

Partia komunistyczna niemiecka nie wyrzekła się nigdy programu państwowego niemieckiego: przeciwstawiała się traktatowi wersalskiemu, „jednostronnemu” rozbrojeniu. W psychice komunistów niemieckich, zdaje się tkwić ukryty kompleks wyższości nad Rosją. Komuniści Polscy są okazami kompleksu niższości. Dziś [tj. 1944] dygnitarze rosyjscy, patrzą na nienawidzących własnego państwa komunistów „polskich” jak na psychopatów, którym można powierzyć dzieło zniszczenia, ale których się nie traktuje jak równych. Niebezpieczeństwo rządów komunistycznych nad Polską jest dlatego większe niż niebezpieczeństwo rządów komunistycznych nad jakimkolwiek innym krajem. [dzisiaj np. neo-marksiści amerykańscy nienawidzą Ameryki - konserwatyści amerykańscy chcieli zrobić z Afroamerykanów w latach 50-60’, po ogromnej traumie niewolnictwa, świadomy i wzorowy segment narodu amerykańskiego, nie udało się]

Tragedia okupacji sowieckiej.

17 stycznia 1945 Armia Czerwona zajęła ruiny Warszawy - w centralnej i wschodniej Polsce panował już sowiecki terror, NSZ i AK zaczęło przegrupowania – jednak w styczniu 1945 panował totalny bezład - NKWD w miejscach dawnych wojewódzkich siedzib gestapo – otworzyło nowe, sowieckie katownie – planowano dobić resztek polskich elit i poddać bezwzględnej sowietyzacji całe społeczeństwo. Rok wcześniej, w styczniu 1944 roku, gdy Sowieci - po raz drugi - weszli na Polskie Kresy, dobili resztki kresowych elit, w znacznej większości ludzi młodych - między 20-40 rokiem życia – którzy czynnie brali udział w samoobronie, jak np. zgrupowanie Czesława Zajączkowskiego ps. „Ragner”, który skutecznie bronił się przeciw opresji na Nowogródczyźnie, praktycznie do grudnia 1944 roku - potem poległ w walce. Polska jednak, była już wtedy przegrana. Ostatni rektor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, wybitny naukowiec - zaangażowany w konspiracje AK - prof. Stefan Ehrenkreutz został zakatowany przez NKWD w więzieniu – aresztowano go we wrześniu 1944 – torturowano, zmarł w lipcu 1945 – współwięźniów prosił, aby zapamiętali jego nazwisko, celem przekazania rodzinie informacji, gdzie i kiedy zmarł. Podobny los spotkał setki polskich naukowców m.in. wybitnego przedwojennego anglistę – szekspirologa, prof. Władysława Tarnawskiego – zaangażowanego w działalność konspiracyjną po 1945 - Komitetu Ziem Wschodnich – od 1945 roku skazany przez UB – przebywał w ciężkim więzieniu, zmarł w 1951. Był współwięźniem m.in. z Edwardem Kemnitzem (działaczem organizacji społeczno-politycznej AP – Armia Polska, która powstała z połączenia żołnierzy NSZ, AK oraz resztek organizacji Gryf Pomorski – miała na celu samoobronę oraz spisywanie i przeciwdziałanie gwałtom, rabunkom). Kemnitz przebywając z prof. Tarnawskim w jednej celi – zapamiętał go następująco – Niesłychanie miły, mądry starszy człowiek, planował nowe wydania dramatów Szekspira w języku polskim, udoskonalone - powojenne, co niestety się nie udało – dla gimnastyki mózgu streszczał współtowarzyszą w celi - dramaty Szekspira z pamięci. Więźniowe byli często traktowani w sposób paskudny - brutalne śledztwa, gnojeni, paskudne jedzenie, siedzieli miesiącami bez kąpieli i możliwości na podstawowe środki higieny osobistej.

Komuniści byli specjalnie wyczuleni na likwidację najbardziej wartościowych i zdolnych ludzi, np. w 1947 zamordowano w mordzie sądowym - Waldemara Baczaka – dowódcę Kedywu AK, wcześniejszego żołnierza NOW - NSZ, powstańca warszawskiego, mającego za zadanie rozpracowywanie Niemców podczas II wojny, młodego człowieka znającego sześć języków obcych - po wojnie dokończył studia i był członkiem WiN, lecz po roku - komuniści zamordowali go pod wpływem wymyślonego zarzutu szpiegostwa. Bezpieka była bezwzględna wobec wszystkich, stawiali fikcyjne zarzuty i uśmiercali ludzi – komendanta powiatowego NSZ w Tarnopolu inż. leśnika Kazimierza Czarnieckiego wsadzono do więzienia w 1949 wraz z uczniami, którzy wcześniej rozklejali patriotyczne ulotki. Jednym z dowodów w śledztwie była przedwojenna - z końca lat 20’ książka ministra Stanisława Grabskiego, zrobiono z uczniów terrorystów. Samego Czarnieckiego (nauczyciela) uśmiercono w 1953 roku.

Wątku dotyczącego jednostek Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) – nie będę podejmował, gdyż na temat tych formacji sowieckich - powstało pewien czas temu, naukowe opracowanie – prawie 900 stronowe - wyjaśniające czym KBW w istocie było (Lech Kowalski, Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Żołnierze Wyklęci, Poznań 2016). Były to „doborowe” komunistyczne jednostki, stworzone pierwotnie aby spacyfikować Polaków, jeśli udałoby się wygrać Powstanie Warszawskie. Następnie było to krwawe ramię Moskwy, pralnia umysłów, gdzie w trzy miesiące, potrafiono zrobić z młodego pół-analfabety - zagorzałego stalinistę, którego własna matka nie poznawała. Selekcjonowano poborowych z elementu komunistycznego, marnej jakości moralnej lub pół-analfabetów. Organizowano niezliczone ilości obław pod przewodnictwem NKWD na Polskie Wojsko, które walczyło do połowy lat 50’ ze stalinistami. (Właśnie w tych jednostkach służył m.in. Zygmunt Bauman jako politruk – oficer polityczny – czyli ten, który pierze umysły.) Obławy trwały dekadę.

Po 1944 roku, za granicą Polski, pozostało z przymusu około 3 miliony Polaków. Stworzyli następnie Polonie amerykańską, kanadyjską, australijską etc. Było wśród nich wielu działaczy, pisarzy, artystów jak np. jeden z najwybitniejszych twórców międzywojnia Kazimierz Wierzyński – który napisał dwa znamienne wiersze o sytuacji w kraju, Na rozwiązanie Armii Krajowej w 1945 (Krzyże i miecze) – ukazujący sytuację polskiego wojska znajdującego się w kraju w styczniu 1945 – oraz drugi w 1946 pt. Strofa o Prometeuszu o Polskich Żołnierzach, którzy walczyli z sowieckim okupantem - żołnierzach niezłomnych. Każdy powinien je znać. Drugi z przedwojennych Skamandrytów autor m.in. Hymnu Polaków na obczyźnie - Jan Lechoń, popełnił samobójstwo w 1956 roku w USA, pod wpływem beznadziei, spowodowanej zniewoleniem Polski. Wcześniej podczas II wojny, pisał w liście do Juliana Tuwima następująco: Mój Drogi! Ostatnia nasza rozmowa telefoniczna, dopełniając miary Twoich niezliczonych odezwań się pełnych ślepej miłości do bolszewików, katów i morderców narodu polskiego, przekonała mnie, że nie uda mi się już dłużej oddzielać Twoich poglądów politycznych od Twojej osoby i że będzie ona między nami na zawsze ostatnią.

Jako istotny przykład, warto jeszcze przywołać osobę krytyka, prozaika, poety Witolda Wirpszy. Całą drugą wojnę przesiedział w niemieckim oflagu, po wojnie, niektórzy komuniści próbowali werbować osoby zdolne - nie udawało im się to - tymczasem Witold Wirpsza – nagle stał się stalinistą - redagującym gazetę gadzinówkę. Być może, miało na to wpływ nowe mieszkanie w Szczecinie jakie dostał od sekretarzy sowieckich. W latach 1944+ Polską rządziły dwie sowieckie frakcje - idąc za definicją Adama Michnika – żydokomuna i chamokomuna. Żydokomuna to byli przedwojenni komuniści, agenci Moskwy lub inny element przywieziony ze Związku Sowieckiego, natomiast chamokomuna była zazwyczaj elementem wątpliwym, niszą lub elementem quasi-kryminalnym, wielu np. podczas okupacji niemieckiej współpracowało z nazistami - a po 1944 stawało się namiestnikami sowieckimi. Jednym z przedstawicieli sowieckiego wojska - był Wojciech Jaruzelski należał do tzw. „elity” chamokomuny. Jaruzelski pod koniec lat 60’ zapragnął być komunistycznym hegemonem, w związku z czym, zaczął - cytując jak oni to nazwali - „od-żydzanie wojska” – komuniści się między sobą poszarpali – między żydokomuną a chamokomuną występowała rywalizacja o względy Stalina i NKWD. Witold Wirpsza w 1968 roku wyjechał z Polski, było to związane z sytuacją marca 1968. Po czym napisał przebywając na Zachodzie - broszurę, gniota pt. „Polaku kim jesteś?” „Pole, wer bist du?”. Wielką osobliwością jest, iż osoba wdrażająca system totalitarny w Polsce miała zapatrywania na pisanie takich elegii. Może to świadczyć o typowym przykładzie dziwnego rodzaju zaślepienia - szczytów hipokryzji podobnych osób z tamtego okresu.

Echa kapitana Uskoka.

Pamiętnik lub może bardziej, notatki, przemyślenia kpt. Zdzisława Brońskiego ps. „Uskok” stanowią jedno z wielu licznych źródeł dotyczących przeciwstawienia się ludności wiejskiej przeciwko sowietyzacji Polski. Notatki i przemyślenia były pisane od 1941 roku, praktycznie do samej śmierci autora w maju 1949, gdy zginął podczas oblężenia swojej kryjówki przez UB w bunkrze - o którym się Sowieci dowiedzieli podczas poddawania ciężkim torturom podkomendnego Uskoka, Zygmunata Libere ps. „Babinicz”.

Okrążony, bronił się pewien czas, gdy przyszła odpowiednia pora, aby nie dostać się do katowni, wysadził się granatem. UB znalazło pamiętnik w torbie Uskoka, po czym nakazano wielokrotnie przepisywać go na maszynie, celem wyciągnięcia z papieru, jak największej ilości informacji - dzięki temu zachował się. Wspomnienia Brońskiego przedstawiają obraz społeczeństwa Lubelszczyzny oraz tego, jak polska ludność wiejska odnosiła się do nowej okupacji. Znamiennym wydarzeniem, które zostało wynotowane – był przemarsz 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty przez Lubelszczyznę w 1944 roku – wiele osób płakało ze wzruszenia mówiąc, że widzi Polskę – potem przyszli czerwono-armiści.

Oddziały Brońskiego broniły wsi przed samowolą Sowietów oraz przed elementem kryminalnym, gdyż wraz z początkiem 1945 nowymi „stróżami prawa” stawali się PPR’owcy i UBecy powoływanie głównie z lokalnego elementu kryminalnego, nad którym komendę miało NKWD.

Chłopi, rolnicy przeciwstawiali się reformie rolniczej PKWN, gdyż wiedzieli najlepiej – czym jest komunizm, kołchozy, nędza i głód w ZSRR; kołchozy zabijały rolnictwo. Chłopi chcieli reformy rolnej, która-by nastąpiła wraz z latami (gdyby nie wojna), nikt jednak, nie chciał kołchozów i sowietyzacji. Z początkiem lat okupacji sowieckiej (1944) nastroje były pesymistyczne, liczono na nową wojnę Sowietów z Zachodem - potem po 1947 panował już marazm i beznadzieja. Wraz z przyjściem do Polski żydowsko-sowieckiej armii – tak właśnie wszyscy nazywali wtedy aparat totalitarny ZSRR w Polsce, panowało bezprawie. Uskok był rolnikiem, jego ojciec, wiekowy człowiek - Franciszek Broński urodził się w 1864, był niepiśmiennym chłopem.

Wszyscy dobrze wiedzieli czym jest nowa okupacja, Uskok pisał:

(…) Postępowanie Sowietów w stosunku do nas: zadanie ciosu nożem w plecy w 1939 roku, niszczenie polskości i bolszewizowanie naszych wschodnich ziem oraz wiele innych wrogich wyczynów, sprawiło, że traktowaliśmy Sowietów jako wroga numer dwa. (…) Wiadomość o wyjściu Andersa z ZSRR na Bliski Wschód przyjęta u nas była z zadowoleniem, gdyż panowało przekonanie, że Polakom w Sowietach zawsze grozi niebezpieczeństwo. A gdy po pewnym czasie z naszej prasy dowiedzieliśmy się o istniejącym w Moskwie tzw. „Związku Patriotów Polskich” [stalinowska propagandowa organizacja] – każdy podejrzewał w tym zwykłą obłudę. Nie wierzono, aby patrioci polscy mogli iść na współpracę z ZSRR.

Akcje PPR i GL (AL) to były zwykłe burdy awanturnicze, prowadzone bez żadnej ostrożności, przyciągali prześladowania na ludność cywilną. Przyczyn można upatrywać w lichym elemencie ludzkim tworzącym PPR. Ale tkwił on właściwie gdzie indziej. Kierownicy PPR (GL, AL po 1943) okazali się agentami Moskwy i nie liczyli się z interesami narodu polskiego.

Oddział Uskoka podobnie jak Zapory – przez parę lat przeciwstawiał się okupantom. Wielu Polaków było w brutalny sposób prześladowanych przez UB, KBW, PPR itd. np. rodzinie Uskoka spalono całe gospodarstwo, starego ojca regularnie zabierano do więzienia na miesiące, lecz starszy człowiek - dzielnie znosił trudy.

KBW i UB nachodziło rodziny polskie, mordowano członków rodzin żołnierzy Wojska Polskiego. Gdy UB robiło najazd na gospodarstwo, rozbijano piece kaflowe (jedyne źródło ciepła), zrywano podłogi i sufity, niszczono kominy i kuchnie, okna wyrywano z futrynami, dziurawiono dachy, demolowano naczynia. Potem jeśli nie dokonali zbrodni – to zostawiali całe rolnicze rodziny bez dachu nad głową. A jeśli zamordowano członków rodziny to fałszowano protokoły.

Liczne rodziny, jak np. pporucznika Jana Hadama ps. „Agrest” z oddziału mjr. Jana Pilarskiego ps. „Jar” (również zamordowanego w mordzie sądowym) - została właśnie w taki sposób pozbawiona dachu nad głową. Napady bezpieczniaków były na porządku dziennym. Oddział Uskoka przeciwstawiał się agresji sowieckiej na prośbę ludności, sam Uskok zginął jak płk. Michał Wołodyjowski (w książce) – wysadzając się w sytuacji bez wyjścia (z resztą podobnie, jak wielu jego żołnierzy). Byli to ludzie, którzy przebywali na własnych ziemiach i na własnych ziemiach walczyli o wolność.



Kpt. Zdzisław Broński ps. „Uskok”, prawdopodobnie 1948.

Imperatyw kategoryczny – polski.

Dzisiaj wielokrotnie forsowany jest motyw tak zwanego chama – chamstwa – chłopów – chamów i panów. Są to uproszczenia, najczęściej przyjmowane a priori, w stylu „amerykańskim”, na zasadzie przeszczepiania modnych wzorców kulturowych – praktycznie żywcem. Istotnym fakt jest to, że autorzy tychże „prac” nie korzystają ze źródeł jak np. wspomnienia Wincentego Witosa, Bunt Rojstów Józefa Mackiewicza, Za carskich czasów i po wyzwoleniu. Jan Harusewicz. Wspomnienia – Dokumenty, Stanisław Piasecki - Literatura chłopska rozwija się i dziesiątki podobnych przekazów historycznych tego typu – które są celowo lub z powodu niewiedzy pomijane, źródła te, były pisane przez ludzi, którzy chcieli naprawić problem biedy chłopów i czynnie naprawiali. Pochodzili ze środowisk - od ludowych po narodowe i konserwatywne – tylko te środowiska, podchodziły na poważnie do problemu biedy m.in. chłopów. Z kolei wcześniej, jeszcze przed XIX wiekiem problem ten, w każdym regionie wyglądał zupełnie inaczej; zazwyczaj, zarówno waszmościowie czyli szlachta, jak i włościanie – chłopi, żyli z pracy własnych rąk oraz ich gospodarstwa sąsiadowały. Jest to temat wielce szeroki.

Trzeba dodać, że słowo tzw. cham w dzisiejszych czasach łączy się już tylko z pewnym zapatrywaniem na świat np. cham to synonim oligarchy, który uwłaszcza się na własnym narodzie, monopolizując i pobierając opłaty za autostrady A2 i A4 – cham to polityk, który nazywa własny kraj podczas rządów własnego ugrupowania - „ch*j, dupa i kamieni kupa”. Po II wojnie, komuniści z Polaków chcieli zrobić chamów, co prawie im się udało – w modelu komunistycznym ludzie bez kompetencji sprawują stanowiska – wariat to generał, konfident to prezydent, a morderca to prokurator. Komuniści i postkomuniści to jedyne frakcje, które robiły z polski folwark.

Podczas pseudo-transformacji ustrojowej, folwark z krajów Europy Środkowo-Wschodniej robili również spekulanci giełdowi – współcześni królowie giełd - jak George Soros. W Polsce wyglądało to następująco: 8 maja 1988 przyjechał do Polski Soros - założył fundacje Batorego i zaczął wdrażać plan zalania polskiej gospodarki zagranicznych kapitałem - król spekulacji, zaczął się uwłaszczać na żywym, udręczonym, zmanipulowanym, narodzie. Jaruzelski i Kiszczak, aby uniknąć osądzenia przekazali władzę elementowi „bezpieczniaków”. Tak powstały „potworki”, czyli politycy i biznesmeni wypromowani przez upadający PRL - gdyby doszło do lustracji, nikt z nich, nie sprawowałby funkcji publicznych. Ustawa Wilczka z grudnia 1988 spowodowała rozluźnienie zasad prawa finansowego, co dało możliwość na uwłaszczenie się nomenklatury komunistycznej.

Soros na prezesa swojej fundacji Batorego namaścił syna NKWDzisty – walczącego z Polakami m.in. w Puszczy Nalibockiej – czasem syn i ojciec są w dwóch frakcjach – jednak akurat w tym przypadku, jeden post-PZPRowiec niewiele się różnił od protoplastów – reprezentował inne odmiany, tej samej – tylko przetransformowanej idei.

Rok później do Polski przyjechał 30-paro-letni Jeffrey Sachs – człowiek Sorosa – doradca post-sowieckiej solidarności – napisał „na kolanie” plan wdrażania - zamiany terapią szoku, gospodarki socjalistycznej na kapitalistyczną – to nie miało prawa się udać; miało to za cel uczynienie polski kolonią ekonomiczną – m.in. Geremek, Michnik, Kuroń, Mazowiecki i Wałęsa posiadali wtedy lejce Polski – Michnik zasłaniał Polakom twarz reklamami McDonalda. Do Polski wjechał zagraniczny kapitał, a Polska stała się ekonomiczną kolonią. Do tego doprowadził cały obóz postkomunistyczny - to ludzie, którym nie zależało na dobru wspólnym i rzetelnym działaniu.

I co się działo dalej…

W momencie „upadku” komunizmu polska produkcja była na 12 miejscu na świecie (ogromny potencjał), potem zostaliśmy złupieni podczas inwazji zagranicznego kapitału - położono trupem ok. 2000 przedsiębiorstw, reszta została wykupiono i zlikwidowano lub przekształcona, niezliczone ilości ludzi pozostały na bruku. Pod koniec lat 90’ podobnie się stało z polskim górnictwem, w taki sposób traktowano ciężko pracujących na rodzinę - górników. Panowała wszechobecna korupcja w kręgach decyzyjnych - łapówki były wielkości nawet 1-3 miliona, po czym przejmowano przedsiębiorstwa, przez zagraniczny kapitał. Polska lat 90’ była krajem quasi-gangsterskim – byli-bezpieczniacy stawali się biznesmenami. Zniszczono Polski wielki handel – polskich supermarketów nie ma prawie wcale. Jeśli chodzi o bankowość, w 2014 Niemcy mieli 6% zagranicznych banków, Francja 10%, Dania 20%, a my 93% zagranicznych, tylko 3 banki miały pełny polski kapitał. Polski przemysł jest wykorzystywany w sposób zatrważający. Pracownicy za te same czynności w fabrykach samochodowych np. w Gliwicach (Opel) dostają średnio 1200 euro, w Hanowerze 4 500 euro. Do dzisiaj Polacy musza się tułać po całym świecie.

Do tego wszystkiego zalewa się Polskę różnymi ideologiami i chce robić pseudo-rewolucje. Dzisiejsze rewolucje neolewicowe – posiadające odcień przetransformowanego marksizmu, chcą zrobić ze społeczeństwa jednolitą masę bio-robotów, konsumentów (ku uciesze spekulantów) – w skrajnych przypadkach, chcą się pozbyć nawet płci. Pomijając fakt, że jest to tragikomiczne, nie sposób tego nawet uregulować prawnie.

Ideologów skrajnych lewicowych portali, można skomentować cytując klasyka:

Grona mędrców komunizmu [Adam Leszczyński itd.] po nocach się pocą. Kto zasłużył na wskrzeszenie, a jeśli - to po co? Kto się jeszcze przydać może, bo już chodzą słuchy, że marksiści potajemnie - wywołują duchy, jeden odpadł, bo przed światem prawdy się nie schowa, nie zamordowano-by go, to sam by mordował. Inny też się nie nadaje, choć objęty czystką, gdyby żył - to jeszcze gorzej działoby się wszystko. (…) Niechby się inaczej zgięła historii sprężyna, a rehabilitowalibyśmy dziś – Stalina.

Dodatkowo antypoloniści wciskają pseudo-antysemityzm w sposób okrutny – w miejscach gdzie go nie ma. Kiedyś prof. Wincenty Lutosławski działacz-społeczny, poliglota, jogin – przyjaciel Romana Dmowskiego – pisał Do polskiego narodu należą spolszczeni Niemcy, Tatarzy, Ormianie, Cyganie, Żydzi – jeśli żyją dla wspólnego ideału Polski. Murzyn lub czerwonoskóry może zostać prawdziwym Polakiem, jeśli przyjmie dziedzictwo duchowe polskiego narodu, zawarte w jego literaturze, sztuce, polityce, obyczajach i jeśli ma niezłomną wole do przyczyniania się do rozwoju bytu narodowego Polaków. - dzisiaj określanie tzw. antysemityzmu występuje zazwyczaj ze strony globalistycznej (antypoloniści) - w czysto propagandowej formie.

Gdyby działacze narodowi jak Jan Harusewicz czy Wincenty Lutosławski byli elitą decyzyjną - gdyby ludzie tego pokroju mieli władze po 1989, wszystko wyglądało-by inaczej.

Polska post-komunistyczna „demokracja” miała twarz monstrum spekulantów giełdowych i zagranicznego kapitału. W taki sam sposób niszczono afrykańskie kraje. Afrykańczycy zamieszkujący Czarny Ląd to przyjazne społeczeństwa, bogate w liczne kruszce, zasoby i rynki, a są wyzyskiwani przez spekulantów i innych pseudo-wielkich tego świata. Spekulant Soros (Underwriting Democracy: Encouraging Free Enterprise and Democratic Reform Among the Soviets and in Eastern Europe.) chciał nawet uwłaszczyć Rosję na początku 90’ - tam nie było to możliwe, starzy KGBwocy stali się baronami finansowymi.

Ostatnią szansą dla polskiej gospodarki był rząd Jana Olszewskiego obalony m.in. przez Donalda Tuska - jako jednego z polityków wykreowanych właśnie przez upadający PRL. W latach 90’ zamiast wprowadzić w dekadę zdrową, powolną transformację i zostawić 80-90% w rękach Polaków, doprowadzili do degrengolady. Pod koniec II-leci międzywojennego starano się radzić z bezrobociem – tworzono m.in. Junackie hufce pracy – idea warta uwagi. Na przełomie milenium, Polska została zmonopolizowana przez zagraniczny kapitał, pozostawiający ekonomiczną pożogę.

Dzisiaj na Wschodnie, Ukraińcy zaczynają czczenie UPA jako bohaterów narodowych – dla ludzi, którzy bohaterami nazywają jednostki, które zamordowały w brutalny sposób 60 tysięcy Polaków (ok. 100 tysięcy według nowych szacowań) – mordując rytualnie (czystki etniczne), ideał Polaka, wcześniej sąsiada – nie może być zrozumienia. Kultywowanie takich wybryków powinno być ucinane w zarodku. Na Białorusi władzę ma „upadły” dyktator – sami Białorusini nie mają jednoznacznej identyfikacji – mają z tym problemy. Stalin wymordował większość komunistów białoruskich, a „upadły” dyktator robi świętem 17 września. Prof. Jazep Januszkiewicz uważa Sergiusza Piaseckiego za jednego z najwybitniejszych pisarzy białoruskich - XX wiecznego na ziemi białoruskiej, jak i poniekąd za bardziej Białorusina – to jest skala braku identyfikacji u Białorusinów. Idąc w przeszłość, przez obłąkane totalitaryzmy i II Wojnę – polska misja cywilizacyjna na Wschodzie poniosła klęskę, potrzeba było 50-60 lat, a nie marnych 20. W dzisiejszych czasach, problemy pochodzące z tej części świata są realne i będą narastać.

Część V

Zdjęcia znajdujące się na głównej stronie przedstawiają:

Część I - płk. Antoni Szacki ps. Bohun i Brygada Świętokrzyska.
Część II - 5 Wileńska Brygada AK.
Część III - Zaporczycy - członkowie jednostki mjr. Hieronima Dekutowskiego ps. Zapora (w środku).
Część IV - Żbikowcy - doborowa jednostka mjr. Władysława Kołacińskiego ps. „Żbik” (pierwszy od prawej) - żołnierza NSZ, komandosa, po II wojnie działacza charytatywnego na rzecz sierot.