Ardra.pl

O zachowaniu na straconym posterunku. Część III


04.05.2021

Część I

Część II

Marzec 1945, odezwa mjr Mariana Bernaciaka ps. „Orlik”, niezwykle sprawnego dowódcy, jednego z wyzwolicieli Lubelszczyzny spod okupacji niemieckiej w 1944.

Wyroki [w NKWD, UB, KBW, Informacji Wojskowej, GL, AL] wykonuj się po cichu, bez rozgłosu i o wyroku nie zawiadamia nikogo, giną bez śladu ludzie, w Puławach zamordowanych przez siebie funkcjonariusze UB i NWKD grzebali koło ustępu i śmietnika na podwórzu swojego urzędu - dlatego giną bez śladu ludzie, a gdy znajdzie się ich zwłoki mają po katyńsku ślady w tyle głowy, ręce często związane w tył drutem kolczastym, zakneblowane usta i połamane kości – nie są to przestępcy kryminalni, są to ludzie ideowi, ofiarni, patrioci walczący o wolność swojego narodu. Dlatego lasy się zapełniły, społeczeństwo stanęło do samoobrony; społeczeństwo powierzyło mi kierownictwo akcją samoobronną - funkcje tę pełnię z wiarą, że zbliża się dzień wolności naszej, dla tej wolności poświęciłem wszystko bez reszty. (...) Swora Radkiewicza [przedwojennego komunisty z KPP, działającego na szkodę Polski] podzieliła między siebie dobytek materialny całej mojej rodziny [ojciec Mariana Bernaciaka był włościaninem z niewielkim gospodarstwem, mimo trudnej sytuacji materialnej Orlik skończył przed wojną gimnazjum w Puławach], uwięzili moich sędziwych rodziców i dwóch braci - jeden z uwięzionych braci wrócił z niewoli niemieckiej i następnego dnia po powrocie został aresztowany. W poczuciu pełnej odpowiedzialności za swoje czyny akcję samoobronną będziemy prowadzić nadal, nadziei pokładanej w nas nie zawiedziemy.

Koło historii się zatacza.

Wojsko Polskie utrzymało się około 10 lat, od 1944 (do około 1954-55 roku) kiedy to armia radziecka zaczęła pustoszenie Polski. Kilka słów prawdy wyszło z ust sowieckiego generała Włodzimierza Musia w 1991 roku, gdy już jako emeryt (z resztą była to postać wyjątkowo niegodna, rozpoczął karierę w wojski radzieckim pisząc wyroki na niewinnych AK’owców w 1944-45, w latach późniejszych uzyskał stopień generalski, był też „kolegą” Jaruzelskiego) po transformacji ustrojowej rozplatał usta i przyznał najzwyczajniej jak to było po 1945 roku: tak my komuniści byliśmy wspierani przez armie radziecką, inaczej strona przeciwna by nas zwyciężyła; byli lepiej zorganizowani, przewyższali nas taktyką w mieście i lasach. Mieli duże poparcie społeczne, byli lepiej wyszkoleni i sprawniejsi w działaniu – mieli lepsze kadry. W tamtych latach kiedy to Stalin powołał swój marionetkowy rząd w Polsce, wprost twierdził, kpiąc do swoich towarzyszy generałów, że gdyby nie armia sowiecka, parę miesięcy i już w Polsce nie byłoby żadnego komunisty. Naczelni sowieciarze pisali do Moskwy, iż w żadnym wypadku nie można dopuści do wycofania armii radzieckiej z ziem polskich, bo nie mieliby kogo postawić na jej miejscu; Armia Ludowa nie miała żadnego zaplecza, dlatego potrzebowali NKWD.

Kim byli ci naczelni komuniści najlepiej można zobrazować słowami człowieka, który wywodził się z tych środowisk, i gdy już dorósł wielokrotnie twierdził, że polska komunistyczna to była jego Polska – Adam Michnik (z resztą jego brat to morderca stalinowski, w Szwecji ma azyl – jego mordy sądowe pozostały bez kary) dwa środowiska komunistyczne stacjonujące w Polsce skategoryzował (zdefiniował) na żydokomune i chamokomune. Te dwie nisze okupacyjne, patologiczne środowiska współistniały ze sobą pod kuratelą NKWD i sowieckiego wojska. Żydokomuna podpisywała wyroki na Polakach, a chamokomuna biła i torturowała w katowniach ubeckich. I tak to wtedy wyglądało w latach 1944-1956. Polskie wojsko niepodległościowe przetrwało taki długi okres czasu, ze względu na dobrą organizację oraz szerokie poparcie wśród ludności - były struktury wojskowe i cywilne oraz Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie istniejący w latach 1939 – 1990. Byli to ludzie stojący na wysokim poziomie moralnym i politycznym – Polska powinna się tym epizodem historii szczycić – to były elity, a nie żołnierze wyklęci (trzeba raz na zawsze skończyć z tą nazwą) – owszem byli oni wyklęci, lecz przez komune i postkomune, ale dla Polaków to było Wojsko Polskie. Nie można też winić całego społeczeństwa za brak uczestnictwa w państwie podziemnym, każdy miał prawo do bierności działania i chęci przeżycia, trzeba to zrozumieć, zawsze w czasach skrajnie nieprzyjaznych – pod okupacją najeźdźców – znajduje się ten 5-8% społeczeństwa-elity, które biorą odpowiedzialność za przetrwanie kultury i dają nadzieje na przyszłość.

Trwanie na posterunku.

Początkowym i głównym celem Wojska Polskiego z lat 1945+ była ochrona ludności cywilnej przed radzieckimi najeźdźcami, a później samowolą KBW (które było takim SS, NKWD - Polski Ludowej) oraz bandami pozorowanymi. W początkowej fazie funkcjonowania priorytetem było rozbijanie aresztów i więzień komunistycznych; wielokrotnie udało się uwolnić wielu Polaków np. rozbicie więzienia w Kielcach – czego dokonał oddział generała Antoniego Hedy ps. „Szary”, Radomiu – oddział Stefana Bembińskiego ps. „Sokół-Harnaś” oraz w Puławach oddział Mariana Bernaciaka, ps. „Orlik”. Na terenie całej Polski rozbijano liczne więzienia i areszty, gdzie przebywali żołnierze AK i NSZ uwiezieni przez sowietów. Często też uwolnieni, nie byli w stanie na własnych nogach opuścić więzień, ze względu na połamane kości, żebra wklepane do środka. Sowieci na miejscu starych obozów niemieckich tworzyli często nowe obozy, przeznaczone dla Polaków np. 10 obóz stworzony przez NWKD w Rembertowie, oraz inne np. pod Poznaniem, czy Rzeszowem.

Wielu żołnierzy AK i NSZ nawet gdyby chciało się ujawnić i zaprzestać walki z okupantem, a później np. iść na studia, do pracy, czy założyć rodzinę, odrobić stracony czas z okupacji niemieckiej – nie mieli takiej możliwości. Tych, którzy się ujawnili często uśmiercano mordami sądowymi (procesy kiblowe), a wcześniej poddawano torturom celem wyciagnięcia jak największej ilości informacji. Okupant sowiecki był w opinii wielu - dużo gorszy od niemieckiego - np. Jan Rodowicz ps. „Anoda”, powstaniec warszawski, porucznik AK odznaczony orderem Virtuti Militari, chciał po wojnie normalnie żyć, wsadzono go do więzienie – podczas przesłuchania zamordowano wyrzucając przez okno z IV piętra budynku. Zdzisław Broński ps. „Uskok”, jeden z ostatnich dowódców AK/WiN na Lubelszczyźnie - zapisał w notesie 1 maja 1949 roku Polska tonie w czerwonej powodzi, istnieje przysłowie, ze tonący brzytwy się chwyta, jak że ono obecnie pasuje do wielu Polaków, toniemy, a nadzieja której się chwytamy pozostaje niestety tylko przysłowiową brzytwą.

Ludność cywilna miała Polskie Wojsko za swoich obrońców i opiekunów; większość podziemia antykomunistycznego wywodziła się właśnie z lokalnych wsi i mniejszych miast, bronili swoich ziem i rodzin, często lokalne konflikty międzyludzkie rozstrzygano przy pomocy dowódców poAKowskich i poNSZtowskich. Generał sowiecki Gustaw Paszkiewicz po 1946 roku pacyfikował Brygady Wileńskie i resztę jednostek polskich stacjonujących na Białostocczyźnie lotnictwem i ciężką artylerią – inaczej nie daliby rady. Sowieci prześladowali również rodziny AK’owców i NSZ’owców – linczowali, szkalowali, dzieci były wykluczane co powodowało następnie wielka traumę. Córka majora Łupaszki, Barbara – na wojnie straciła matkę, po wojnie ojca, jako dziecko była prześladowana przez komunistów. W latach 40-50’ musiała wielokrotnie zmieniać nazwisko, ukrywając się w klasztorach. Na skończenie szkoły dla córki polskiego patrioty i przedwojennego oficera nie było żadnych szans. Po zamordowaniu ojca, ukrywała się na wsi, pracując fizycznie.

Kradzieże, konfiskaty i gwałty były na porządku dziennym – cała horda sowiecka stacjonowała na terenie Polski. NKWD, KBW i UB to nie byli tylko mordercy, bardzo często byli także sadystami, znęcano się nad zwłokami - hańbiąc zwłoki, pozbawiając odzieży, obuwia, obcinając głowy, często hakiem przybijając do stodoły – potem to fotografując, czego do dziś zostały niezliczone ilości zdjęć – kim trzeba być, aby pozbawić zwłoki głowy? Żołnierze Polscy, walczący z tą hordą musieli wykonywać ponadludzki wysiłek. Całe struktury z tego okresu – liczyły około 100 – 150 tyś. ludzi - wszyscy byli ochotnikami. Wielu też udało się przedostać na Zachód, kiedy zdawali sobie sprawę, że dłużej nie dadzą rady, wielu zostało.

Hieronim Dekutowski – legendarny dowódca Zaporczyków, w 1949 roku, gdy dostał się do niewoli - miał 30 lat, po przesłuchaniach na UB był siwy, miał powybijane wszystkie żebra, pozrywane paznokcie – następnie nie zamordowano go w sposób zwyczajny strzałem w tył głowy - powieszono go w worku pod sufitem i masakrowano jego ciało z automatu. Komuniści to w wielu przypadkach nie byli ludzi – a na pewno ciężko ich określić tym mianem.

Między 1945-1946 cała Polska była spowita jednostkami sowieckimi pod NKWD, wśród wojska radzieckiego istniało przekonanie, że niebawem uderzą na Zachód i dalej będą szerzyć „rewolucję” – wysocy dowódcy radzieccy wybili to Stalinowi z głowy – gdyż ZSRR nie miało możliwości na inwazję na Zachód; jednak w tych pierwszych latach takie przekonanie panowało – stąd też Polskie Wojsko konspiracyjne w tym czasie, w wielu przypadkach myślało, że wybuchnie kolejna wojna – te informacje pochodziły od radzieckich żołnierzy.

Major Józef Kuraś ps. „Ogień” (Niemcy zamordowali i spalili mu żonę, syna i ojca) spowodował, że na Podhalu UB, KBW i PPR musiało zejść do konspiracji, uciekali z miasta, np. kiedy żołnierze Ognia jechali pociągiem i dwóch z KBW to zobaczyło, to uciekli z pociągu - kiedy na Podhale przyjechał pewien urzędnik do pracy i zobaczył, że na furmankach jeżdżą żołnierze i śpiewają, to zapytał swojego gospodarza, u którego mieszkał – a kto to ? – gospodarz odparł - łogniowcy – a milicji tu nie ma? – a są, to tys łogniowcy. Mjr Ogień doprowadził do tego, że na Podhalu radziecki okupant nie miał przez pewien okres - władzy, oddział „Błyskawica” liczący około 500 osób – stawił sobie za cel Walkę o Wolną, Demokratyczną i niezależną Polskę.

Między 1944-1947 niezliczona ilość żołnierzy AK, która się ujawniła, została zesłana do Gułagów lub wymordowana – ci, którzy po 10 latach wracali z Syberii byli inwalidami, niezdolnymi do normalnego funkcjonowania. Teraz za drugiego okupanta, jeszcze nam nie oschła jedna krew, po zdradziecku sięga nam do gardła, i w tajgi Sybiru chce nas wieźć. Pomylił się Stalin, pomylił się kat, a z nim ta zdziczała hołota. Za Katyń, za Zamek, za Sybir, za krew, zapłaci „Zapory” piechota. – śpiewali Zaporczycy.

27 marca 1945 roku 48 żołnierzy Armii Krajowej służących w szeregach 1. I 2. Armii Wojska Polskiego dokonało brawurowej ucieczki z obozu NKWD w Skrobowie. Obóz ten powstał w listopadzie 1944 roku z inicjatywy Michała Roli - Żymierskiego, a uwięzieni w nim żołnierze walczyli wcześniej między innymi w szeregach 27 Dywizji Piechoty AK, która wyzwoliła Lubartów. Po ucieczce aresztowano 14 osób pomagających w przygotowaniach do ucieczki. Wspominają; Tadeusz Czajkowski żołnierz Armii Krajowej, który do Skrobowa trafił z szeregów 1. Armii Wojska Polskiego i Jerzy Lipnicki, żołnierz AK służący w 2. Armii Wojska Polskiego. "Wszystkie grupy niemal jednocześnie zaatakowały wartowników odbierając im broń. Grupa naszych uzbrojonych w pepesze wtargnęła natychmiast do koszar, gdzie spała nocna zmiana i po sterroryzowaniu żołnierzy zdobyła broń i amunicję, którą błyskawicznie rozdzielono." " Biegliśmy drogą na bramę krzycząc: bracia nie strzelać, otwórzcie bramę, i tak się stało, bramę otwarto, a jeden z wartowników, któremu zabrano już broń, zawołał: ja z wami. Wybiegliśmy w pole, po krótkim czasie zostaliśmy ostrzelani z karabinów maszynowych. Po każdej serii padaliśmy w podmokły teren". Żołnierze, którym udało się uciec dołączyli potem do zgrupowania majora Mariana Bernaciaka "Orlika". Pozostali internowani przesiedzieli w obozie do 21 kwietnia. Wtedy zostali wywiezieni do obozu w Dubowce pod Stalinogorskiem.

NZW

Narodowe Zjednoczenie Wojskowe (NZW) było jednym z wielu organizacji wojskowych Wojska Polskiego po 1944 roku – liczyli około 30 tysięcy ludzi. NZW było bezpośrednim spadkobiercą NSZ i NOW – stworzonym z tych żołnierzy, którzy zdecydowali się zostać w kraju i kontynuować walkę z okupantem. Już w połowie 1943 roku Rząd Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie, postanowił powołać organizację mająca przeciwdziałać sowieckiej inwazji - organizację „NIE” – postanowiono przeorganizować struktury podziemne, na jej czele stanął August Emil Fieldorf, ps. „Nil” – samo „NIE” miało zastąpić AK na początku 1945 roku, jednak finalnie organizacji nie udało się sfinalizować działań – dlatego w 1945 powstały nowe organizacje, jak np. WiN, ROAK, NZW i cała reszta.

NZW miało bardzo dobrze rozbudowaną siatkę, struktury, kontrwywiad, propagandę. Instalowano w UB swoich ludzi, celem infiltracji komunistów. Dla przykładu żołnierz NSZ, NIE, NZW, przedwojenny działacz ABC porucznik Jerzy Zakulski (który całą wojnę ukrywał w swoim mieszkaniu dwie żydówki, jak i organizował kryjówki dla innych rodzin żydowskich) zainstalował na stanowisko oficera MO, Konrada Dybowskiego (oraz rotmistrz Władysław Dybowski został wiceprezydentem Legnicy). Cała struktura była hermetyczna i na tyle zakonspirowana, iż działała prężnie przez rok, z NZW przekazywano informacji m.in. WiN’owi – zinfiltrowano UB; niestety siatka Zakulskiego wpadła, NKWD używało swoich najlepszych agentów, aby ją rozbić – po procesie kiblowym wszystkich zamordowano.

Wcześniej wraz z zimą 1945 sytuacja była na tyle beznadziejna, że ciężko nam dziś sobie to wyobrazić – samowola żołnierzy sowieckich i NKWD, była ogromna - gwałty, konfiskaty, mordy były na porządku dziennym, i tak naprawdę żadne słowo w tym tekście nie jest nad-wyraz przesadzone np. sierżant Wiktor Stryjewski ps. „Cacko” wstąpił do NZW po tym jak zabił żołnierza Czerwonej Armii w 1946, gdy ten gwałcił Polkę - działał do 1950 roku, potem dostał 37-krotną karę śmierci – komunistą nie wystarczyło dać 1 karę śmierci w procesie kiblowym – dawali 10, 18, 28, 37 etc. krotną karę śmierci. Wcześniej 31 marca 1945 roku z rąk jednego z katów niżańskiej placówki Urzędu Bezpieczeństwa zginęła 23 letnia Janina Przysiężniak "Jaga" żona Franciszka Przysiężniaka - dowódcy partyzantki Narodowej Organizacji Wojskowej. Aresztowana została przez NKWD w Kuryłówce koło Leżajska w Wielki Czwartek 1945 roku, trafiła do aresztu UB, gdzie mimo tego, że była w siódmym miesiącu ciąży poddana została brutalnym przesłuchaniom, a następnie pod pozorem zwolnienia do domu wywieziona i zabita strzałem w plecy z pepeszy przez ubeka o nazwisku Machaj. Jej pogrzeb, będący jednocześnie antykomunistyczną manifestacją odbył się w niedzielę wielkanocną 2 kwietnia 1945 roku. Oddział majora Przysiężniaka w maju 1945 rozbił kolumnę NKWD. W całej Polsce działały liczne oddziały NZW, jak chociażby słynna jednostka kapitana Henryka Flame ps. „Bartek” na Śląsku Cieszyńskim; czy oddział Mieczysława Dziemieszkiewicza ps. „Rój” na północnym Mazowszu.

Nie przyjechałem na te tereny walczyć o kożuchy i wieprze, ale walczyć o sprawiedliwość. Tak samo jak walczyłem o Wilno, tak samo krew będę przelewać za Polskę i na tej ziemi. Mówił do swoich żołnierzy kpt. Romuald Rajs ps. „Bury” w 1946 (północny-wschód Polski od Podlasia po Kresy - były to bardzo ciężkie tereny, m.in. wcześniej w czasie II wojny powstawały obozy koncentracyjny dla Polaków na Kresach – np. obóz koncentracyjny w Kołdyczewie – stłoczono tam około 20 tyś. ludzi głównie inteligencje – mężczyzn z kobietami i dziećmi – zamordowano wielu w bardzo okrutny sposób – dopuścili się tego SS-mani Białoruscy, którzy potem często przechodzili na stronę NKWD).

Tak mijały lata – po 1951 roku sytuacja była beznadziejna, lecz nadal walczono z okupantem. NZW miało łączność z rządem na Zachodzie do ok. 1948 roku, potem działano samodzielnie. Na każdą zimę oficerowie prosili żołnierzy wyższych stopniem, aby edukowali młodszych - potem po 1952 często pisali o sobie już w czasie przeszłym.

Nie możemy splamić swojego munduru, nasz mundur musi być tak czysty jak perła, a przyjdzie dzień w którym wyjdziemy z lasu, w którym każdy nas zobaczy, każdy będzie chciał iść za nami, aby dłużej przy nas postać. [to metafora do przyszłości] (…) Niewielu z nas powzięło dalsze kroki podtrzymujące honor organizacji i honor tych, którzy na śmierci i życie chcieli walczyć z wrogiem. Podnieśliśmy ponowie echo walk naszych. (…) Ze swej strony proszę o pamięć macierzystą dla tych, którzy w imieniu sił naszych za granicą walczyli tu nie szczędząc życia.

Dekonspiracja była równa w znacznej większości przypadków z wyrokami kiblowymi - żołnierze mieli pełne poparcie wśród ludności cywilnej. Józef Franczak ps. „Lalek” (AK, WiN) zginął w 1963 roku, a osoba, u której się ukrywał dostała wyrok 5 lat więzienia – przez ten czas od 1945 do 1963 setki osób mogły go wydać, nikt tego nie zrobił. Podobnie w Estonii partyzantka antykomunistyczna „Leśni Bracia” miała pełne poparcie wśród chłopów - NKWD ich rozbiło dopiero w 1953 roku, zabijając również zazwyczaj tych, u których się ukrywano. NKWD, UB, KBW zabijało w mordach sądowych nawet emisariuszy AK i NSZ, którzy nie walczyli z bronią w ręku po 1945 – jak podporucznika Jana Kaima ps. „Filip”, Adama Doboszyńskiego oraz majora AK Witolda Uklańskiego ps. „Herold”. Bardzo podobny los spotkał tysiące wracających z Wielkiej Brytanii polskich bohaterów spod Narwiku, Tobruku czy Monte Cassino. Przez cały okres stalinizmu przez katownie i więzienia przewinęło się ponad milion Polaków, a ich rodziny były inwigilowane.

Polska myśl narodowa – zawsze była ponadnarodowa, nie ważna jest narodowość – ważne było tylko chęć przyjęcia kultury polskiej (a jeśli nie, to pokojowe współistnienie) np. Żyd major NSZ Stanisław Ostwind-Zuzga – został zamordowany w lutym 1945 przez Żydów z NKWD – nie wyparł się polskości – twierdził wprost, że podczas II wojny tylko narodowcy chcieli mu pomóc.

Piewcy totalitaryzmu.

Wystarczy ich określić ludźmi niegodnymi i wskazać - ponieważ ze względów estetycznych zaniechałem nazwania ich bandytami, mordercami i złodziejami – nie służyłoby to do niczego oraz można by popaść w uogólnienie, wielu z nich było tylko poputcznikami – jednak trzeba jawnie określać - czym to w istocie było. Oczywiście można by szukać powodów ich działań, dlaczego to robili? Dlaczego z premedytacja uczestniczyli we wprowadzaniu systemu totalitarnego w Polsce po 1945 roku. Wiedzieli co robią, wielu też, szczególnie żołnierzy LWP, po 1945 gdy zdali sobie sprawę w czym uczestniczą odchodziło z wojska radzieckiego albo przechodziło na stronę Wojska Polskiego – było ich bardzo wielu. Jednak ci wszyscy co zostali w LWP po 1945 roku trzeba jawnie określić - Nie wyzwoliciele, a niewolnicy. – za płk. Ignacym Matuszewskim.

O ile literatów określiłem mianem piewców totalitaryzmu i ludźmi zagubionymi, o tyle całą warstwę tzw. żydo-komuny (jak to środowisko określił-zdefiniował Adam Michnik) czyli np. Hersza Smolara, Henryk Holland’a oraz Józef Goldberga vel Różański - tego typu ludzie byli wyrafinowanymi komunistami. To była śmietanka – wielu z nich jak Hersz Smolar czy Walentyna Najdus miało 4 klasy podstawówki, a potem byli uczonymi po szkołach marksizmu i leninizmu, z doktoratami o Leninie (dzisiaj zostało kilku spadkobierców tego typu myślenia, tylko w wydaniu nowym neo-marksistowskim, globalistyczno-korporacyjnym, jak np. Aleksander Smolar - który wygłasza swoje zapatrywanie na świat i „mądrości” – nie pomyślał tylko, że nikt nie ma zamiaru tego słuchać – tej wyalienowanej hipokryzji, no może tylko np. Tomasz Lis).

Wielu Polaków po wojnie szczególnie artystów, literatów stało się poputcznik’ami wychwalając system totalitarny i Stalina – niektórzy byli tak ogłupieni, że w to wierzyli, a niektórzy robili to ze strachu o własny byt – trzeba to zrozumieć – mam na myśli m.in. Czesława Miłosza, Wisławę Szymborską, Juliana Przybosia, Witolda Wirpsze etc. całej reszty nie będę wymieniał.

Sowiecki generał Grzegorz Korczyński chciał nawet otworzyć obozy koncentracyjne w Polsce Ludowej, ale dla sekretarzy parti było to już za dużo. Potem komuniści się między sobą zaczęli szarpać i powstał marzec 1968 – to już były ich wewnątrz komunistyczne scysje; byli to w większości ludzie, którzy już przed, jak i podczas II wojny, czynnie działali na szkodę Polski - lub reprezentujący inne odłamy komunizmu, mniej agresywne. Metodami NKWD, UB, KBW i Informacji Wojskowej były tortury, palce w imadle, i o wiele gorsze rzeczy; a ci co nie uczestniczyli w tym, bo byli tzw. urzędnikami – dobrze o tym wiedzieli i nadal byli częścią tego systemu; wraz z latami, oczywiście, ich działania były mniej bandyckie, jednak zdążyli zamknąć Polskie elity w Hadesie.

Nowe Naliboki, czyli ataki farmazoniarzy.

Puszcza Nalibocka podczas II wojny światowej była miejscem gdzie partyzantka polska i sowiecka współistniała ze sobą przez pewien czas, między 1942-1943 rokiem – po czym sowieci postanowili wymordować znienacka Polaków. Wcześniej napadając na polskie wsie i terroryzując ludność. Puszcza Nalibocka jest miejscem gdzie chowało się wielu kryminalistów, jak i partyzantów żydowsko-rosyjsko-białorusko-sowieckich, po tych lasach biegał m.in. Hersz Smolar w jednym z takich radzieckich oddziałów. Pod koniec 1943 roku w owej puszczy po zdradzieckim wymordowaniu Polaków, został rozbity oddział majora AK Adolfa Pilcha – po czym został zrekonstruowany, i na jakiś czas podpisał pakt o nieagresji z Niemcami (wbrew komendzie głównej AK – Pilch chciał ocalić ludzi, niektórzy Wehrmacht’owcy w przeciwieństwie do SS-manów i NKWD przestrzegali „jakieś zasad” (ze strachu), szczególnie po tym jak przegrali kampanie wojenną uderzającą na Związek Radziecki).

Puszcza Nalibocka jest pewnego rodzaju symbolem bolszewickich działań. Mianem Nowych Naliboków określam poczynania niektórych osób, które robią wszystko, aby zamazać prawdziwą historię z tamtego okresu, nie sadzę, że wszyscy robią to świadomie, wielu z nich nie zna historii lub działa z innych - sobie znanych pobudek. Określam ich więc mianem farmazoniarzy – ponieważ to co mówią to zwyczajne farmazony. Po 1945 roku takich Herszów Smolarów, Mojżeszów Bobrowickich i tuziny innych, których w tym miejscu nie będę wymieniał, było bardzo wielu – siłą wprowadzali totalitarny-bandycki system w Polsce. Do dziś ich sukcesorzy nie odczuwają skruchy, nadal dumnie wygłaszają swoje neo-globalistyczne poglądy, a pycha jest miarą wstydu. Jednym z wielu takich przykładów jest to, iż osoby związane z fundacją Batorego – wykorzystały badaczkę i powstało dzieło pt. „Wina Narodów” – kiedy to, książka ta, powinna nazywać się „Wina Narodu Niemieckiego i Bolszewickiego”, jeśli miałoby-być to zgodna z prawdą. Oni właśnie tak działają – m.in. grają na zapomnienie i utrzymują swoje wpływy.

Podczas samej II wojny, wiele osób, które sympatyzowały z komunizem - szybko zostało wyleczonych z tej przypadłości, gdy skonfrontowały się z tym systemem, osoby jak np. Aleksander Wat czy Arthur Koestler. Sam komunizm miał też wiele postaci, można by rzec karykaturalnych; amerykanie nagrali w 2017 roku film – satyrę, która pokazuje prawdziwie wydarzenia w krzywym zwierciadle – film pt. „The Death of Stalin” – główną role odgrywa aktor znany chociażby z kultowego serialu HBO pt. „Boardwalk Empire” Steve Buscemi – film pokazuje szerszej publiczności, jakim kuriozum była śmierć Stalina i zachowania aparatczyków. W Polsce mamy doskonałego kandydata na nagranie podobnej satyry, człowieka zaślepionego komunizmem, którego komunizm skonsumował; człowieka, który był paskudnym aparatczykiem, propagandzistą – oczerniającym AK (między innymi przypisując akcje band pozorowanych pod AK) – człowieka, którego nazywając niegodnym, to mało powiedziane – jednak zawsze będzie pozytyw, idealnie pasuje on do satyry na poziomie amerykańskiego film pt. „The Death of Stalin”, tylko w wydaniu polskim – mowa oczywiście o Henryku Hollandzie. To co wyczyniali propagandziści stalinowscy po 1945 przewyższa poziom Józefa Goebbels – krótko mówiąc, Józef Goebbels to cienki bolek propagandy w porównaniu do aparatczyków Stalina.

Cały „myk” polega na tym, iż w przypadku nazistów, dzieci i wnuki wiedziały, że ojciec/dziadek nazista był złym człowiekiem i zbrodniarzem – nie można także winić dzieci za zbrodnie rodziców – jednak potępienie zbrodni rodziców przez następne pokolenia jest wysokim poziomem moralnym – potrafić coś takiego przyznać. Tymczasem dzisiaj, potomkowie zbrodniarzy stalinowskich mają to za nic – dla nich nic nie było – prześniona czy też za-śniona, fantasmagoryczna rewolucja 1945. Bańka hipokryzji jeszcze nie pękła, ale w końcu pęknie.

Zegar tyka – tyk, tyk, tyk.

Wszyscy komuniści i stalinowscy zbrodniarze (na czele z Bierutem, który był katem podpisującym tysiące wyroków oraz cała reszta tej wierchuszki), ludzie, którzy reżim wprowadzali i przez których Polska straciła ponad pół wieku (i wygląda teraz jak wygląda) - prędzej czy później w akcie symbolicznym zostaną z Cmentarza Powązkowskiego zabrani – to się stanie, jednak ważne jest, aby to Lewica o to za-postulowała i do tego doprowadziła (co się pewnie i tak nie stanie) – a następnie wróciła do myśli swoich prekursorów lewicowo-republikańskich jak Charles Delescluze, polska lewica musi się obudzić z globalistycznej-konsumpcyjnej hipnozy – a przynajmniej dobrze by-było jakby tak się stało.

II RP skończyła się we wrześniu kiedy to Tadeusz Dołęga-Mostowicz, mający robić międzynarodową karierę w USA, u szczytu popularności w wieku 40 lat, został „przejechany” serią z karabinu przez czerwono-armistę, który następnie zdjął mu buty. To jest alegoria Polski straconych lat 1939-2020. Po 1945 była szansa odbudowy, wielu przetrwało – lecz zostało pomordowanych. Stefan Kisielewski „Kisiel” – pisał, elitę z mojej młodości diabli wzięli gruntownie, przepadła cała masa ludzi zdolnych, twórczych, nadających ton, rozpadły się też i rozsypały w pył wszelkie społeczno-polityczne i ustrojowo-psychologiczne podstawy („bazy” jak to się dziś mówi) dla formowania tego rodzaju elit. Mówiąc symbolicznie, wszyscy Herosi zostali strąceni do Hadesu (nie żadne męczeństwo); zostali strąceni do Hadesu po walce z milion-głową Hydrą, której ciągle to - głowy ucinane odrastały; ale sam bóg Pluton - bóstwo zazwyczaj obojętne na ludzkie losy, nie mógł już dłużej patrzeć na poziom obłudy w obecnej Polsce, nie wytrzymał z obrzydzenia; dlatego też postanowił wszystkich z Hadesu wypuścić.

Część IV